Ivy nie była pewna, o czym
dokładnie myślała biegnąc na lotnisko. Nie miała najmniejszego pojęcia, czy uda
jej się coś zmienić. Prawdę mówiąc, ani przez sekundę nie zastanawiała się, jak
będzie wyglądało jej życie po tym wszystkim, co wydarzyło się po nieszczęsnym
wypadku. Tyle, że wcale nie musiała mieć gotowego planu działania. Nikt od niej
tego nie oczekiwał.
Od wydarzeń z lotniska minęły już
trzy miesiące. Większość tego czasu Ivy spędziła samotnie w Londynie czekając
na przyjazd Zayna. Oczywiście, nie można powiedzieć, że się nudziła. Miała
naprawdę wiele do zrobienia. Szczególnie, że powrót do pracy w teatrze nastąpił
znacznie szybciej niż sama Ivy się tego spodziewała. Ale cieszyła ją możliwość
powrotu do tego, co było. Dodatkowo, Zayn co chwilę do niej dzwonił i wysyłał wiadomości.
Różnica czasu przestała mieć znaczenie. Każdego wieczoru, gdy kładła się spać,
jak na znak dzwonił Zayn, by jedynie szepnąć do słuchawki „dobranoc” . Znał ją
na tyle dobrze, by wiedzieć, że podczas jego nieobecności nie spędza czasu na
szalonych imprezach. Zamiast tego jak najszybciej będzie kładła się spać, by
czym prędzej nastał nowy dzień i oczywiście spotkanie z Malikiem w końcu
nadeszło.
Długo wyczekiwała chwili, kiedy stanie
na lotnisku, by przywitać swojego chłopaka, który w końcu przybędzie do Londynu
odpocząć po trasie koncertowej. Ten moment w końcu nastał, a Ivy nie mogła
oderwać wzroku od Zayna. Wydawał jej się nawet bardziej idealny niż przed
wyjazdem. Cały czas mocno trzymała go za rękę, obawiając się, że gdy tylko na
chwilę puści jego dłoń, wszystko minie. Nie mogła nacieszyć się jego
obecnością. Zayn także wydawał się
niezwykle szczęśliwy. W końcu mógł mieć Ivy tylko dla siebie.
Mijały kolejne dni, a ta dwójka
wydawała się cieszyć z każdej spędzonej razem sekundy jeszcze bardziej. Czy to
w ogóle było możliwe? Żadne z nich nie zastanawiało się już nad swoim
zachowaniem na ulicach. Ivy nie unikała tak jak kiedyś czułości, bojąc się, że
napotkają na swojej drodze paparazzich. To przestało mieć jakiekolwiek
znaczenie. Szczególnie, że pocałunków mających miejsce na lotnisku nic nie
mogło przebić. Ich zdjęcia krążyły po Internecie jak szalone, a każdy czytelnik
dopowiadał sobie własną historię związaną z tą dwójką, zastanawiając się,
dlaczego Ivy wbiegła na lotnisko tak niespodziewanie. Powstawało naprawdę wiele
teorii, zdradzających, dlaczego Ivy płakała. Żadna z nich nie była jednak
trafna. Jedno było pewne, zrobiło się o nich jeszcze głośniej.
Tymczasem Rowena przeciągnęła się
leniwie na łóżku zdając sobie sprawę, że miejsce obok niej jest już chłodne.
Oznaczało to oczywiście, że Zayn wstał dużo wcześniej, a ona tego nie
zauważyła. Wszystko zgoniła na nieprzespaną noc, jednak zamiast dłużej się
zastanawiać sięgnęła po cienki szlafrok, leżący obok łóżka i otuliła nim swoje
nagie ciało. Przeszła do kuchni, gdzie dostrzegła stojącego do niej tyłem Zayna
w samych bokserkach parzącego jej ulubioną kawę.
- Wszystkiego najlepszego – powiedziała aksamitnym głosem, owijając go
ramionami wokół pasa.
Uśmiechnął się.
Dziewczyna delikatnie ucałowała jego nagie ramię powodując, że zaledwie
sekundę później odwrócił się w jej stronę.
- Jakieś plany na dzisiaj? – zapytał spokojnie z wielką nadzieją, że
spędzą ten dzień razem.
- Muszę jechać do teatru na próbę, odebrać ciuchy z pralni, zawieźć
kilka rzeczy do Danielle i zrobić drobne zakupy – wyrecytowała bez
najmniejszego zawahania.
- Słucham? – zajęczał. – Miałem nadzieję, że spędzimy ten dzień razem!
No wiesz, ty i ja w naszym łóżku.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.
- To wspaniały pomysł, jednak niestety nie możemy go zrealizować.
Dotąd rozpromienione oczy Zayna lekko przygasły, co nie uszło uwadze
Ivy.
- Zobaczymy się wieczorem. Chyba, że mi trochę pomożesz…
- Zrobię wszystko! – zadeklarował natychmiastowo.
- Odbierzesz ubrania z pralni i zrobisz zakupy, dobrze? – powiedziała
wyrywając się z uścisku Zayna i przechodząc do przedpokoju, gdzie sięgnęła do
swojej torby, by po chwili wyjąć z niej dwie karteczki papieru.
- Ta do pralni, ta na zakupy. Tylko musisz się pośpieszyć – dodała na
co Zayn pokiwał natychmiastowo głową, by po chwili skierować się do łazienki.
Zaledwie pół godziny później wyszedł z mieszkania uprzednio żegnając się z Ivy.
Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi Rowena podbiegła do swojej torby,
wyjmując z niej telefon. Szybko wybrała numer do Louisa.
- Teren czysty, możecie przychodzić – oznajmiła krótko.
~*~
Zayn był nieco zdezorientowany. Nie
dość, iż okazało się, że w pralni nie ma tak naprawdę nic do odebrania, a
kwitek jaki dała mu Ivy był już dawno nieaktualny, to dodatkowo zakupy na jakie
go wysłała były dość nietypowe. Na niewielkiej karteczce znajdowały się tak
różne rzeczy, że musiał przejechać całe miasto w poszukiwaniu wyznaczonych
przedmiotów. Oczywiście, nie miał zamiaru narzekać, bo gdyby tego nie zrobił za
swoją dziewczynę powrót Ivy do domu przeciągnąłby się jeszcze bardziej, a perspektywa
spędzenia z nią choć chwili wydawałaby się jeszcze dalsza. Po raz kolejny
sięgnął po swój telefon rozczarowany faktem, że do tej pory nikt do niego nie
zadzwonił. Czyżby zapomnieli o jego urodzinach?
Był już przyzwyczajony do tego, że
Louis w urodziny kogokolwiek z zespołu dzwoni zaraz po północy, by jako
pierwszy złożyć danej osobie życzenia, a Niall odwiedza z masą słodkości, które
potem sam pożera. Harry wymyśla najróżniejsze prezenty licząc na element
zaskoczenia. Albo Liam, który zawsze dba, by jego podarunek i życzenia były
wyjątkowe i miały przesłanie, które tylko oni będą potrafili zrozumieć.
Bracia Riach także nawet nie
zadzwonili, a przecież zawsze z wielkim zapałem organizowali ten dzień,
dostarczając Malikowi jak najwięcej atrakcji, które z szerokim uśmiechem będzie
mógł potem wspominać. Nie skontaktowali się z nim nawet jego rodzice i siostry,
za którymi tak potwornie się stęsknił.
Ale Ivy pamiętała.
Przekręcił klucz w zamku z trudem
utrzymując torbę z zakupami. Pchnął nogą drzwi, po czym zupełnie nie patrząc
przed siebie wszedł do mieszkania.
- Niespodzianka! – zawołali wszyscy, szeroko się uśmiechając i
wymachując radośnie rękoma, jak w typowej komedii. Wszyscy. Harry, Niall, Liam,
Louis, Anthony, Danny, jego rodzice i siostry, Danielle, Eleanor… I Ivy. Stała
na samym środku uśmiechając się do niego nieśmiało.
Chłopak zupełnie nie przejmując się
zakupami upuścił je na podłogę biegnąc w stronę swoich przyjaciół i rodziny,
którzy momentalnie zamknęli go w grupowym uścisku z wielkim entuzjazmem
wykrzykując urodzinowe życzenia.
Nie spodziewał się tego. Nawet
przez myśl mu nie przeszło, że Ivy może zrobić mu tak wielką niespodziankę,
zapraszając wszystkie bliskie jego sercu osoby do domu, by urządzić przyjęcie
niespodziankę.
- Wszystkiego najlepszego – szepnęła po raz drugi tego dnia, posyłając
mu promienny uśmiech. – Chodź, musisz zdmuchnąć świeczki.
Wzięła chłopaka za rękę prowadząc
go w stronę stołu, na którym stał duży czekoladowy tort przyozdobiony bitą
śmietaną.
- Sami piekliśmy – powiedział z entuzjazmem Horan, szczerząc się dumnie
do swojego przyjaciela.
Zayn spojrzał na niego z lekkim przerażeniem, zastanawiając się, czy
blondyn kiedykolwiek upiekł coś sam.
- Niall chciał powiedzieć, że całkiem dobrze mu szło podjadanie kremu,
podczas gdy twoja mama starała się, jak tylko mogła – wyjaśnił Liam.
- Pomyśl życzenie! – zawołała najmłodsza z jego sióstr, ponownie
zwracając uwagę Zayna na palące się już świeczki.
Malik mimowolnie spojrzał na roześmiane twarze zgromadzonych, po czym
objął Ivy ramieniem zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nic mu więcej nie
potrzeba.
Miał wszystko, czego pragnął.
Zdmuchnął świeczki po raz pierwszy w życiu nie wypowiadając w myślach
życzenia.
~*~
Ostatnimi gośćmi, którzy opuścili
niewielkie mieszkanie Ivy i Zayna byli bracia Riach. Jako pierwsi pożegnali się
z nim rodzice, którzy niestety musieli wracać do Bradford.
- Jak ci się udało to wszystko zorganizować? – zapytał Zayn, gdy tylko
zamknął drzwi za swoimi przyjaciółmi.
Szatynka wzruszyła ramionami uśmiechając się delikatnie.
- Bułka z masłem – zawołała wesoło Rowena. – Choć muszę przyznać, iż
chłopcy uważali, że wydam się już przy pierwszej najbliższej okazji.
- Nie dziwię się, jesteś kiepskim kłamcą.
- Ale przecież mi się udało! – oburzyła się.
Zayn wzruszył ramionami podchodząc do niej niezwykle blisko. Położył
dłonie na jej biodrach, uśmiechając się podstępnie.
- Zostaliśmy sami – powiedział ściszonym głosem.
- Tak, to
naprawdę przykre. Będziemy musieli tylko we dwoje poradzić sobie ze stertą
naczyń – westchnęła, ruszając w stronę zlewu.
Malik jednak nie miał zamiaru dawać za wygraną. Złapał dziewczynę w
pasie przerzucając ją sobie ją przez ramię i pokierował się w stronę sypialni.
- Zayn! Postaw mnie! – zawołała, jednak miała ogromną nadzieję, że je
nie posłucha. Zresztą, znała go zbyt dobrze, by wiedzieć, że tak szybko nie
dopuści do siebie jej słów.
Położył ją na wielkim łóżku, szybko układając się nad nią. Z jego
twarzy nie schodził łobuzerski uśmiech.
- Witaj – powiedział, niezwykle niskim i
seksownym głosem.
Uśmiechnęła się, na co chłopak odpowiedział jej tym samym, by następnie
grając największego dżentelmena na świecie, zapytać:
- Rozbierzesz się sama, czy mam ci pomóc?
~!~
Tak, teraz czas na moją krótką przemowę... A więc, dziękuję, że tak wiele osób czytało to opowiadanie. Szczególnie jednak dziękuję Lucy i Magdzie, które zdecydowanie popędzały mnie do szybszego dodawania rozdziałów. Nie mam pojęcia, jak będzie w najbliższym czasie z pisaniem, dlatego zachęcam do odwiedzania mojego twittera (@charlie_lina), gdzie z pewnością pojawi się jakaś wiadomość, gdy ogromna, nadzwyczajna i zupełnie niewytłumaczalna siła natchnie mnie do pisania.
Tymczasem wraz z bohaterami tego opowiadania, żegnam się z Wami.
Całuję,
Charlie