wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 10 - Cause all my life I've been waiting for a girl like you to come around...


            Choć z całych sił próbował się skupić na tekście piosenki, którą stworzył razem z chłopakami kilka dni wcześniej, teraz wydawało mu się to niemożliwe. Miał nanieść poprawki do swojej solówki, ale Ivy leżąca obok starała się mu to utrudniać, jak tylko mogła. Nie odzywała się ani słowem, jednak to wcale nie oznaczyło, że nie mogła przeszkadzać mu w inny sposób.
- Mogłabyś przestać mnie gilgotać? – zapytał, wywracając oczyma, choć prawdę mówiąc, bardzo podobało mu się to, że uwaga dziewczyny spoczywa właśnie na nim. Trzymała głowę na jego ramieniu, co chwila lekko odchylając ją do tyłu, by móc delikatnie dmuchnąć w szyję chłopaka, doskonale wiedząc, że doprowadza go to do szału.
- Ależ ja mam cały czas rączki przy sobie - oznajmiła poklepując się po udach, na których trzymała grzecznie swoje dłonie.
Zaśmiała się niewinnie, widząc, jak chłopak stara się nie uśmiechnąć. Nie było to jednak możliwe, gdyż śmiech Ivy był najbardziej zaraźliwą rzeczą, jaką znał.
- Zostaw to i pobaw się ze mną - zamruczała mu do ucha spokojnym, ściszonym głosem, który działał na Malika, jak nic innego.
- Przecież wiesz, że muszę to skończyć do jutra. Zapomniałaś, że zamykają mnie w studio na kilka godzin?
- Właśnie chodzi o to, że nie zapomniałam - zajęczała. - Pobaw się ze mną, no!
Zayn wydawał się bić z myślami. Wiedział, że jeśli dzisiaj nie naniesie ostatecznych poprawek, jutro chłopcy - a w szczególności Liam - rozszarpią go na strzępy.
- Niech będzie - zaśmiał się melodyjnie odrzucając na bok kartki papieru, które dotąd trzymał na kolanach. Zwinnym ruchem przesunął się na łóżku, by znaleźć się nad dziewczyną. Przylegając do niej ciałem uśmiechnął się łobuzersko.
- To w co chcesz zagrać? – zapytał, poruszając znacząco brwiami.
Ivy uśmiechnęła się tryumfalnie, po czym niespodziewanie wymknęła się spod ciała Malika i zeskoczyła szybko z łóżka. Sięgnęła pod nie, by po chwili na pościeli ułożyć duże zielone pudełko.
- Scrabble! - zawołała wesoło. - Całe wieki w to nie grałam!
Malik podrapał się po głowie zupełnie zdezorientowany. Z pewnością nie takie gry chodziły mu po głowie.
- Scrabble! - zawołał z udawanym entuzjazmem.


            Zayn przechadzał się po mieszkaniu w poszukiwaniu inspiracji, która pomogłaby mu wymyślić, jak zbliżyć się teraz do dziewczyny. Choć po ostatniej nocy rozmawiali ze sobą częściej, Malik wcale nie był tym usatysfakcjonowany, gdyż samymi rozmowami nie mógł umocnić nici porozumienia, którą udało się im stworzyć. Przechodził z kuchni do pokoju, jakby starając się wpaść na magiczny pomysł, który pozwoli mu spędzić miło dzień z Ivy, ale jedyne co zaprzątało jego głowę, to masa wspomnień związanych z dziewczyną. Miał dość siedzenia w mieszkaniu, często w zgubnej ciszy, która kiedyś rzadko występowała u nich w domu. Przecież tu zawsze coś się działo! Wiele by oddał, by zagrać teraz z Ivy nawet w głupie Scrabble.
Z gorączkowych myśli wybudził go dźwięk telefonu. Podbiegł szybko do kuchni, gdzie zostawił wcześniej urządzenie, po czym niezwłocznie odebrał.
- Jak się mają moje gołąbeczki? - zapytał Louis rozbawionym głosem. Chwila ciszy po wypowiedzeniu tego zdania z pewnością posłużyła Tomlinsonowi, by zrozumieć, że nazywanie ich teraz gołąbeczkami ni jak ma się do ostatnich wydarzeń.
- Cześć Lou - odpowiedział beznamiętnie Zayn, zupełnie ignorując jego pytanie.
- Mam nadzieję, że nie macie żadnych panów na dzisiejszy dzień, gdyż mamy zamiar wybrać się całą grupę do parku. 
- Po co?
- Powagi, chłopcze! - zawołał oburzony Louis. - Już nie pamiętasz, jak ostatnim razem moja drużyna skopała wam tyłki? Jeśli dobrze pamiętam, to właśnie ty tak domagałeś się rewanżu.
- Wygraliście jednym golem - przypomniał mu Zayn, kręcąc z politowaniem głową.
- Wygrana, to wygrana - odpowiedział dumnie. - Więc jak? Stawiasz się dzisiaj na polu bitwy, czy chowasz głowę w piasek? Szczerze powiedziawszy, nie myślałem, że poddasz się walkowerem.
- Przecież nie powiedziałem, że nie przyjdziemy! - oburzył się Malik.
- Może nie powiedziałeś, ale śmierdzi od ciebie tchórzostwem na odległość. Rozumiem, że się boisz, na twoim miejscu też bym się bał.
- Oj zamknij się, Lou! Widzimy się w parku, tam gdzie zawsze.
- Zostały ci tylko dwie godziny do przygotowania się psychicznie na porażkę. Do zobaczenia! - rozłączył się szybko chcąc tym jeszcze bardziej rozzłościć mulata. Jednak Zaynowi bardzo odpowiadała propozycja Louisa, gdyż jakby nie było mógł razem z Ivy w końcu wyrwać się z domu, na czym tak bardzo mu zależało. Tylko, będąc zły na Louisa nie mógł przyjąć tego do końca spokojnie
- Ivy... - zawołał, wiedząc, że jedyne co mu zostało, to przekonanie dziewczyny do wyjścia i spędzenia czasu z resztą znajomych.

~*~

Boisko w parku, było dość popularnym miejscem wśród młodzieży, dlatego Zayn i reszta chłopaków nie często z niego korzystali. Znaleźli odpowiednie miejsce dla siebie, z dala od ludzi. Za bramki służyła im odległość pomiędzy wybranymi drzewami, a środek boiska był wyznaczony na oko. Wiązało się to oczywiście z szeregiem oszustw, które podczas ich gry były na porządku dziennym. Rozgrywki te można było określić jako nieczyste, ale nie ze względu na ilość fauli, jakby można było się domyślać. Tu chodziło o coś więcej.
Każdy z nich próbował najróżniejszych sztuczek, by zwieść przeciwnika na manowce, ale zdecydowanie najlepsze były w tym dziewczyny. Szczególnie, że Danielle doskonale umiała rozpraszać Liama, który poddawał się tym drobnym oszustwom naprawdę lekko. Eleanor też była twardym graczem, dlatego za każdym razem jak Louis kompletował swoją drużynę starał się wybierać ją jako pierwszą, gdyż w innym wypadku mógłby być to zwiastun jego przegranej. Chłopców taktyka była oparta na sile fizycznej, gdyż po prostu bez zbędnych ceregieli widząc swoją dziewczynę przy piłce szybko łapali ją w pasie i odciągali kilka kroków dalej.
Louis zawsze zostawał kapitanem jednej z drużyn, co stało się już niemalże rutyną. Choć podział był zróżnicowany, gdyż nie sposób było przewidzieć, kogo wybierze przeciwnik, Louis był zawsze bojowo nastawiony i liczył na wygraną. Tym razem w jego drużynie znalazł się Harry oraz Ivy i Danielle. Można było pomyśleć, że dwie dziewczyny nie wróżą nic dobrego, ale nic bardziej mylnego. Nie dość, że Ivy była świetnym graczem, to dodatkowo nikt tak skutecznie nie rozpraszał Zayna, jak ona.
- Drużyno, do mnie! - zawołał Louis, a momentalnie obok niego stanęli pozostali gracze. Tomlinson spojrzał z uwaga na przeciwników stojących po drugiej stronie boiska, ochoczo rozmawiających na temat swojej taktyki. Tym razem jego przeciwnikami byli: Zayn, Naill, Liam i, oczywiście, Eleanor, której obawiał się najbardziej.
- Stoję na bramce - powiedziała Danielle z taką radością, jakby zaklepywała sobie najlepszą pozycję.
- Kryję Nialla, nie wiadomo, kto tym razem zagra w ataku - oznajmił Harry kładąc ręce na biodrach, by po chwili zacząć kręcić duże koła. Być może miała być to rozgrzewka, jednak wyglądało to tak komicznie, że Ivy nie była w stanie powstrzymać śmiechu.
- Eleanor - westchnął Lou, zdając sobie sprawę, że będzie to ciężki mecz. - A ty, Blue, tak się nie ciesz, bierzesz Zayna.
- Możemy się wymienić. Nawet ja się domyślam, co szykuje dla ciebie El – oznajmiła, spoglądając mimowolnie w stronę przeciwników, by przyjrzeć się uśmiechniętej twarzy Calder. - A Zayn jest ode mnie większy i silniejszy, więc jak dobierzemy sobie przeciwników...
Przerwał jej głośmy śmiech Harrego, który zachowywał się tak, jakby usłyszał najlepszy żart w swoim życiu.
- No co? - oburzyła się Ivy.
Styles podszedł do niej, otaczając ją ramieniem, a z twarzy nie schodził mu uśmiech.
- Słoneczko - zaczął. - Tu nie chodzi o masę ciała, tylko o pomysł na pokonanie przeciwnika.
- Jak niby mam pokonać Zayna? - zdziwiła się.
- Zdaj się na swoja intuicję - oznajmił Harry poruszając znacząco brwiami.
Ivy momentalnie wyswobodziła się spod jego ramienia, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Został jeszcze Liam - przypomniała szatynka.
- Dlatego, właśnie jestem na bramce - wyjaśniła Danielle uśmiechając się łobuzersko.
Każdy wydawał się już mieć obmyśloną dokładnie taktykę, co wydawało się całkiem zrozumiałe, gdyż nie był to ich pierwszy mecz. Jedynie Ivy wydawała się być lekko zagubiona.
Zdaj się na swoją intuicję – pomyślała, spoglądając w stronę Zayna.
- Co się tak grzebiecie? - zawołał nagle Lou w stronę pozostałej grupy znajomych. - Czyżbyście grali na zwłokę?
Tomlinson wydawał się być całkowicie pewny swojej wygranej, co momentalnie spowodowało, że i Ivy zaczęła w nią wierzyć.
- Dobry żart - zawołał Liam, przechodząc na środek boiska.
- Na pozycje! - krzyknął Lou pewnym głosem, choć każdy wiedział, że jest to tylko złudne, bo chłopak bawi się przy tym, jak dziecko.
Danielle zaczęła biec w stronę bramki wyznaczonej pomiędzy drzewami.
- Niall! - zawołał zdezorientowany Payne. - Zmiana pozycji! Ja idę na bramkę!
Dani roześmiała się głośno.
- Nie mów, że się mnie przestraszyłeś – zawołała, robiąc smutna minę, ale po kilku sekundach znowu się roześmiała.
Widocznie Payne łudził się, że jego dziewczyna nie stanie na bramce, gdyż za każdym razem, kiedy to robiła, próbując strzelać gole starał się robić to znacznie lżej, by w jakikolwiek sposób jej nie skrzywdzić. Nie było to wcale takie proste, biorąc pod uwagę fakt, że każdemu jakimś stopniu zależało na wygranej.
- Pokaż na co cię stać, kochanie - zawołała słodkim głosem robiąc przy tym minę niewiniątka.
Mecz się w końcu rozpoczął.

~*~

Ośmiu graczy na boisku mogłoby wydawać się idealnym rozwiązaniem. W końcu owe boisko nie było tak wielkie, jak powinno, ale jak się za każdym razem okazywało, niewiele miało to z tym wszystkim wspólnego. Tutaj chodziło tylko i wyłącznie o to, by przechytrzyć przeciwnika, a na końcowy wynik zwracał uwagę tylko Louis, który starał zawsze ukazać przed pozostałymi swoja wygraną, jak tylko mógł. Robił to jednak w tak zabawny sposób, pokazując przy okazji, że tak naprawdę to tylko liczby, a liczy się jedynie dobra zabawa. Taka była prawda. Nikt z całej ósemki nie skupiał się tak bardzo na strzelaniu goli, jak na rozpraszaniu swoich przeciwników.
Eleanor była zdecydowanie faworytem tego meczu i przyznał to nawet Louis, który okazał się być całkiem bezsilny względem swojej dziewczyny. Ivy z początku była dość nieśmiała, jednak widząc zachowanie swoich znajomych, którzy - a przede wszystkim Harry - nie widzieli nic złego w obalaniu  swojego przeciwnika na ziemię krzycząc, co rusz to dziwniejsze rzeczy. W końcu Ivy postanowiła poddać się chwili i jej pierwsze próby okazały się jak najbardziej skuteczne. Zayn, raz otoczony przez Louisa i Harrego widząc Rowenę krzyczącą do niego „podaj Zayn, jestem wolna”, nie zastanawiając się długo kopnął w jej stronę piłkę i zaraz po tym uświadomił sobie, że przecież Blue nie jest zawodnikiem z jego drużyny. Szatynka także atakowała Malika w inny sposób, a mianowicie próbując doprowadzić go do śmiechu gilgotaniem i choć chłopak przez dłuższą chwilę upierał się, że to na niego nie działa, Ivy wcale nie  była taka ufna.
Mecz się jednak musiał w końcu zakończyć i choć każdy z nich był zasapany z wielkim żalem schodzili z boiska. Louis radośnie podśpiewywał z Harrym wymyśloną przez nich piosenkę o kolejnej wygranej, jednak i po chwili przyłączył się do nich Niall, który pomimo przegranej swojej drużyny był bardzo radosny.
Zayn już dawno nie był taki szczęśliwy. Patrząc na rozpromienioną Ivy, która co chwila śmiejąc się głośno komentowała banalne żarty pozostałych chłopaków, zdawał sobie sprawę, że jego serce już dawno nie było przepełnione taką radością. Nie miał odwagi prosić o więcej, mając przy sobie najlepszych przyjaciół i wspaniałą dziewczynę, której z twarzy nie schodził teraz uśmiech. Taką chciał ją właśnie widzieć przez kolejne dni. Wesołą i niewinną. Nie kłopoczącą się wydarzeniami z ostatnich dni i żyjącą chwilą. Chwilą, która mogła przynieść jej tak wiele radości.


sobota, 28 lipca 2012

Rozdział 9 - Nothing's fine. I'm torn...


Ivy uniosła się niespokojnie do pozycji siedzącej. Obudziło ją głośne, natarczywe stukanie do drzwi. Rozejrzała się mimochodem po pokoju, szybko spostrzegając, że nie ma tu ani śladu obecności Zayna. Zaraz po spotkaniu z Jamesem przyszła do domu, jednak Malika w nim nie było. Przekonana, że chłopak zjawi się z pewnością niebawem położyła się spać. Zbyt zmęczona, gdyż przed spotkaniem ze swoim byłym chłopakiem nie przespała nocy, ponieważ była u Danielle, nawet nie zauważyła, że chłopaka do tej pory nie było.
Szybko podniosła się zmierzając do drzwi truchtem. Z przyzwyczajenia wyjrzała przez wizjer, by po chwili otworzyć szeroko drzwi.
- Liam? - przywitała chłopaka, nie kryjąc swojego zdziwienia. Wszystko szybko się wyjaśniło, gdy dojrzała wyłaniającego się zza niego Zayna - zbyt pijanego by móc oderwać ręce od ściany.
- Boże! – westchnęła, momentalnie podchodząc do chłopaka, jednak Liam ją uprzedził, biorąc pod ramię Zayna i przechodząc wolnym krokiem do środka. Od razu przeszedł do sypialni, by po chwili usadzić Malika na brzegu łóżka.
Ivy pojawiła się w pomieszczeniu zaledwie kilka sekund później, a na jej twarzy bez problemu można było dostrzec przerażenie.
- Gdzie on był? - zapytała Liama. - Zayn, coś ty ze sobą zrobił? - powiedziała z wyrzutem, tym razem zwracając się do bruneta.
Na chwilę zbiegła się spojrzeniem z Paynem, ale ten ułamek sekundy wystarczył, by zrozumiała, że chłopak spogląda na nią z wyrzutem, jakby o to całe zajście obwiniał właśnie ją.
- On wie, Ivy - powiedział w końcu doskonale zdając sobie sprawę, o co dziewczyna chce go zapytać. - Wie, że nie spędziłaś tego dnia z Amandą.
Szatynka mimowolnie zagryzła dolną wargę i spojrzała na pół przytomnego Malika, który z pewnością niewiele jutro będzie pamiętał z dzisiejszej imprezy. Poczuła się okropnie i wiedziała, że nie powinna się teraz próbować usprawiedliwić, gdyż nic nie upoważniało jej do złamania serca Zaynowi.
- Ivy, wiem, że jesteś przyjaciółką Danielle, ale to Zayn jest moim najlepszym przyjacielem, dlatego zawsze będę stał po jego stronie. Muszę cię więc prosić, byś następnym razem się zastanowiła, czy kłamstwo jest dobrym rozwiązaniem. Zayn potrafi zrozumieć naprawdę wiele i sądzę, że zrozumiałby i to, co ukrywasz.
     Rowena poczuła się wstrętnie. Wiedziała, że naskok Liama na nią jest w stu procentach uzasadniony, a przede wszystkim wiedziała, że chłopak ma racje. Czy kłamstwo było lepsze? Czy gdyby powiedziała Zaynowi z kim się spotkała naprawdę by zrozumiał? Nie oceniałby jej?
- Zajmę się nim - odezwała się po chwili ciszy, podchodząc do Malika i kładąc rękę na jego ramieniu. Mulat momentalnie uniósł głowę do góry szczerząc się niemiłosiernie do dziewczyny.
- Jeśli będziesz potrzebowała przy nim jakiekolwiek pomocy, dzwoń - oznajmił chłodno Liam, by po chwili wyjść z sypiali. Potwierdzeniem tego, że opuścił ich mieszkanie był cichy trzask drzwi.
     Ivy ponownie spojrzała na Zayna, odczuwając ogromną falę wyrzutów sumienia. Nie chciała, żeby chłopak przez nią czuł się w ten sposób, a już z pewnością nie chciała, by zalewał swoje smutki w alkoholu. Nie tak to wszystko powinno wyglądać.
- Chodź - zwróciła się do mulata. - Musisz się przebrać – wyjaśniła, mimowolnie się krzywiąc z powodu nieprzyjemnego zapachu alkoholu, który dało się wyczuć od Zayna.
- Kocham cię - zajęczał chłopak. - Dlaczego ty nie możesz pokochać mnie? - zapytał z trudem sklejając to zdanie w całość.
Ivy zagryzła dolna wargę, z przerażaniem odchylając głowę do tyłu. Była zdruzgotana i z wielkim trudem powstrzymała teraz łzy, które napływały jej do oczu. Sama chciała znać odpowiedź na jego pytanie.
- Ściągamy koszulkę - powiedziała po chwili, gdy zebrała w sobie resztki sił. Sięgnęła koszulkę Zayna, uśmiechając się do niego blado. - Ręce do góry - zwróciła się, jak do dziecka.
Malik posłusznie uniósł ręce do góry, by po chwili opaść na łóżko.
- Zayn - zawołała bezsilnie. - Proszę cię, musisz się przebrać.
- To tylko spodnie - zaśmiał się.
Rowena pokręciła głową z dezaprobata sięgając do guzika i rozporka, by ściągnąć mu z nóg czarne spodnie.
Widząc, jak chłopak usiłuje się podnieść by odchylić głowę na bok, szybko zorientowała się, co zaraz się wydarzy.
- Chodź, szybko - zawołała z całej siły próbując go unieść, by jak najprędzej zaprowadzić go do łazienki. Gdy już tam dotarli Ivy szybko uniosła deskę klozetową pochylając Zayna nad toaletą.
Przytrzymywała jego głowę i choć nie miała innego wyjścia, wiedziała, że powinna to dla niego zrobić. Chłopak ofiarował jej całe swoje serce i przez cały czas usilnie starał się przywrócić wszystko do normy.
Oparł głowę na rekach cicho się śmiejąc.
- Skoro nie będziesz wymiotował, możemy już wrócić do pokoju - oznajmiła bardziej do siebie niż do niego.
Ponownie pomogła mu wstać, zdając sobie przy tym sprawę, że kompletnie go nie zna. Choć spędzili ze sobą kila ostatnich dni, ona nawet nie wiedziała, jak teraz do niego przemówić i poprosić go, by „poszedł grzecznie spać”.
- Chodź na łóżko – westchnęła, chcąc doprowadzić go do łóżka, jednak Malik niespodziewanie się zaparł i rzucił na materac.
- To jest już moje miejsce - powiedział z nutka rozpaczy w głosie.
- Nie wygłupiaj się - poprosiła, będąc gotowa zamienić się na tę noc z chłopakiem miejscami, a nawet spać u jego boku, by upewnić się, że wszystko z nim w porządku.
- You couldn't be that girl, I adored - zaśpiewał niespodzianie, a raczej wybełkotał kilka słów piosenki „Torn”, którą Ivy zdążyła poznać w ciągu ostatnich dni. Robił to tak niewyraźnie, że Blue z trudem rozszyfrowywała kolejne wyrazy. - You don't seem to know, seem to care, what your heart is for - dodał a Ivy poczuła, że jej serce ściska nieprzyjemny ból. Powstrzymała cisnące się do oczu łzy, starając się nie spuszczać z oczu chłopaka, który leżąc z zamkniętymi oczyma na niewygodnym materacu zdawał się w ogóle jej nie zauważać. Choć można było pomyśleć, że to jeden z pijackich wygłupów, Ivy wiedziała, że Zayn śpiewa z myślą o niej.
Nie mogła być już dziewczyną, którą podziwiał.
- But I don't know her anymore. There's nothing left I used to cry - dalsze słowa piosenki wymruczał nadal leżąc z zamkniętymi oczami i nie dostrzegając nic wokół siebie. - Nothing's fine. I'm torn...
Przez chwilę leżał w dokładnej ciszy, by niespodziewanie zacząć dalej wypuszczać z siebie słowa piosenki, które przez jego nieprzytomny głos wypowiadał z wielkim trudem.
- Illusion never changed, Into something real... - urwał przewracając się na brzuch.
Te słowa uderzyły w Ivy z wielka mocą. Nie kontrolując już swojego ciała osunęła się na podłogę, a z jej oczu pociekły łzy, których już nawet nie starała się kontrolować. W końcu dała upust emocjom, które siedziały w niej już od kilku dni. Starała się trzymać prosto i nie pokazywać, jak bardzo źle czuje się w tej całej sytuacji, jednak teraz nie miała zamiaru niczego ukrywać. Siedziała skulona przy łóżku oplatając ramionami kolana, ale nie czuła wstydu z powodu łez.
Wiedziała, że przez ostatnie dni Zayn starał się przywrócić wszystko do dawnego porządku, a ona mu to tylko utrudniała. Trzymała się z boku nie chcąc się w nic angażować, stwierdzając, że tak po prostu będzie lepiej. Ale nie było. Nawet przez ułamek sekundy nie poczuła się lżej, wręcz przeciwnie. Dopiero teraz, gdy chłopak wybełkotał słowa tej piosenki coś w nią trafiło. Mogłoby się wydawać, że Zayn żyje iluzją, a jak głosiły słowa piosenki złudzenie nigdy nie zmienia się w coś prawdziwego. Musiała więc porzucić na jakiś czas myśl o spotkaniach z Jamsem i chociaż spróbować sprawić, że po raz pierwszy złudzenie będzie mogło zaistnieć w realnym życiu. Musiała podjąć próbę, by nikt nie mógł jej potem zarzucić, że nie zrobiła nic, by uratować serce Zayna, które już dzisiaj złamała.

~*~

     Zayn leniwie otworzył oczy, mimowolnie wydobywając z siebie przeciągłe jęknięcie. Szybko zasłonił sobie twarz poduszą, nie mając zamiaru przyzwyczajać się do światła, które przebijało się przez nie zasłonięte okna sypialni. Choć chciał odrzucić od siebie wszystkie myśli, te mechanicznie w niego uderzyły uświadamiając mu jedynie, gdzie wczoraj poszedł. Niewiele pamiętał, a już tym bardziej, nie wiedział, jak dostał się do swojego mieszkania. Nie łudził się, że odwiózł go Harry, ponieważ jego przyjaciel złapał za alkohol równie szybko, co Malik. Momentalnie w jego głowie zaświtał powód jego wyprawy na imprezę, co zdecydowanie go otrzeźwiło, a jednocześnie pogorszyło jego samopoczucie.
Podniósł się niespokojnie do pozycji siedzącej, odkładając poduszkę na bok, by szybko rozejrzeć się po pokoju. Ale po Ivy nie było śladu.
Uniósł się na nogi i chwiejnym krokiem przeszedł do łazienki, by załatwić wszystkie potrzeby fizjologiczne, gdy usłyszał brzęczenie naczyń najprawdopodobniej wkładanych do szafki. Nie tracąc czasu, już nieco pewniejszym krokiem, przeszedł do kuchni, gdzie w końcu dostrzegł Ivy. Jej widok znacznie poprawił mu samopoczucie, ale niestety także sprawił, że poczuł wczorajszy ból, gdy dowiedział się o jej kłamstwie. Nie wiedział, jak teraz powinien się zachować. Przeprosić za swoje pijackie zachowanie, czy też udawać, że nic się nie stało? Bardzo chciał się dowiedzieć, jak trafił do domu, jednak perspektywa rozmowy z dziewczyną nieco go przerażała. Nie chciał grać obrażonego chłopca, ale już dawno nikt go tak nie zranił. Jedno, na pozór drobne kłamstwo sprawiło, że czuł się naprawdę fatalnie.
- Zaparzyłam ci kawę - oznajmiła stawiając na blacie kuchennym kubek, jednak nie ten, z którego zwykł pić poranną kawę. Starał się tego nie zauważać, bo przecież, skąd dziewczyna mogła wiedzieć, który kubek należy do niego?
- Postawi cię na nogi - powiedziała z delikatnym uśmiechem.
Czyżby to ona udawała, że nic się nie stało? - pomyślał Malik mimowolnie się krzywiąc.
Dziewczyna jednak ku jego zaskoczeniu podeszła bliżej, stając tuż przed nim. Uważnie patrzyła mu w oczy, jakby starając się wyczytać z nich jego uczucia.
- Przepraszam - oznajmiła po chwili ciszy wywołując u Malika zdziwienie. Więc wiedziała, że on wie. - Nie powinnam kłamać z kim się spotykam. Po prostu nie chciałam sprawić ci przykrości, bo wiem, jak bardzo się starasz przywrócić wszystko do normy.
- W tym wszystkim już nie ma normy - odpowiedział spokojnie Zayn, również patrząc jej prosto w oczy.
- Nie, nie ma - przyznała. - Dlatego teraz musimy ją odnaleźć. Tym razem to ja muszę spróbować narzucić temu wszystkiemu porządek.
Chłopak patrzył na nią uważnie, tak bardzo chcąc wierzyć, że to co mówi, jest prawdą.
- Ivy, ja naprawdę jestem w stanie zrozumieć, że chcesz spotkać się z ludźmi, którzy mogą ci powiedzieć, jak żyłaś.
- Nawet jeśli chodzi o Jamesa? – zapytała, doszukując się na jego twarzy złości. Jednak ta wciąż pozostawała spokojna, a jego pełne miłości oczy zdradzały jedynie wyrozumiałość.
- Nie mogę ci tego zabronić - wyjaśnił cicho.
Pokiwała głową, nawet na sekundę nie spuszczając z niego wzroku.
- Dziękuję - szepnęła po chwili, a jego dotąd przygaszone czekoladowe oczy wydawały się płonąć nadzieją. Niespodziewanie po prostu przytuliła Malika, nawet nie próbując zrozumieć swojego zachowania.

Chłopak nie miał jej w ramionach od czasu wypadku, dlatego teraz starał się nie rozkleić, jednak było to trudniejsze od niego. Przecież jej ciało tak idealnie łączyło się z jego ciałem! Przeszedł do dreszcz podcienienia, który odczuwał za każdym razem, gdy dziewczyna była obok. Tak bardzo tęsknił za jej obecnością. Tak bardzo pożądał jej bliskości. Nic w świecie nie znaczyło dla niego tyle, co Rowena Ivy Blue i już nic nie mogło tego zmienić.

środa, 25 lipca 2012

Rozdział 8 - Cause I’m dying just to make you see that I need you here with me now...

Każda chwila spędzona z Ivy była dla Zayna wyjątkowa. Była wszystkim, czego potrzebował, jednak z minuty na minutę zdawał sobie sprawę, że jeśli nie zrobi czegoś więcej straci ją na zawsze. Przecież nie mógł przez cały czas rozmyślać nad próbami ponownego rozkochania w sobie dziewczyny, zapominając o otaczającej go rzeczywistości, która niestety była bardzo bolesna. W końcu tej nocy Ivy nie wróciła do domu, spędzając ją w mieszkaniu swojej najbliższej przyjaciółki - Danielle. Choć miał dla siebie całe łóżko i mógł teoretycznie w końcu się wyspać, jako że ostatnie noce spędzał na materacu przy łóżku, wcale go to nie cieszyło. Te godziny były dla niego katorgą. Zdał sobie sprawę, że ich łóżko można było nazwać wygodnym tylko i wyłącznie wtedy, gdy Ivy leżała u jego boku. Tej nocy niemalże nie zmrużył oka, rozmyślając o każdej drobnostce związanej z Roweną. Kilkakrotnie nawet sięgał po telefon, by do niej zadzwonić, jednak w ostatniej chwili się powstrzymywał, stwierdzając, że nie może jej kontrolować. Wiedział, że to zdecydowanie nie wyjdzie mu na dobre, a jedynie pogorszy sprawę. Nie mógł pokazać, jak desperacko pragnie jej towarzystwa.
Pogłaskał Zavy po grzbiecie, gdy ta otarła się o jego nogę, starając zwrócić na siebie uwagę. Zayn uśmiechnął się smutno, uświadamiając sobie, że choć to on zawsze rano wychodził z psem na spacer, to Ivy ją rozpieszczała i także nasypywała do miski trochę karmy. Psina po chwili pobiegła do swojej żółtej plastikowej miski z czarnym napisem Zavy przesuwając ją w stronę Malika. Choć przecież pies nie mógł zdawać sobie z tego sprawy, Zayn poczuł ukłucie w sercu. Nie miało to nic wspólnego z jego chęciami, ale po prostu było to rutynowe zajęcie Ivy i zdał sobie sprawę, jak bardzo mu jej brakuje, choć spędziła zaledwie jedną noc poza domem. Zrozumiał, że ma to związek z niekontrolowanymi myślami o utracie dziewczyny, bo przecież  wcześniej niejednokrotnie się rozstawali na kilka dni, kiedy Malik wyjeżdżał na koncerty.
Momentalnie oderwał się od swoich myśli, słysząc znajome przekręcanie klucza w zamku, a już po sekundzie masywne drzwi się otworzyły. Ivy wślizgnęła się cicho do mieszkania, nie mając pojęcia, czy chłopak śpi, dlatego na wszelki wypadek postanowiła zachowywać się cicho. Gdy po chwili spostrzegła stojącego w kuchni Malika uśmiechnęła się szeroko nieświadomie przepędziła targające mulatem wątpliwości. Tego właśnie potrzebował, by znowu uwierzyć, że ma szanse doprowadzić wszystko do dawnego porządku. Ten jeden uśmiech znaczył dla niego teraz więcej, niż cokolwiek innego.
- Jak się bawiłaś? - zapytał z delikatnym uśmiechem; nawet nie próbował go powstrzymać. Widok dziewczyny wywołał w nim niekontrolowaną radość, a wszystko, o czym jeszcze przed chwilą myślał poszło w niepamięć.
- Dobrze - powiedziała krótko. Zanim jednak ponownie spojrzała na Malika zdała sobie strawę, że chłopak zasługuje na bardziej szczegółowa relację. - Na początku byłyśmy trochę w teatrze. No i poznałam Amandę - wyjaśniła potrząsając w rozbawieniu głową.
Zayn zaśmiał się głośno, na co Ivy się uśmiechnęła.
- Całkiem ciekawa postać, nie powiem - oznajmiła starając się brzmieć wiarygodnie, jednak Zayn zbyt dobrze ją znał, by w to uwierzyć.
Szatynka usiadła na blacie w kuchni mimowolnie ziewając. Przegadała z Danielle całą noc i teraz myślała jedynie o swoim łóżku.
- Jakieś plany na dzisiaj? - zapytał Zayn zmieniając temat.
- Idę spać! - zawołała szczerząc się i z utęsknieniem spoglądając na drzwi sypialni.
Malik pokiwał z głową, po czym wyjął z lodówki karton mleka, w międzyczasie wstawiając wodę na kawę.
Miał ogromną nadzieję, że uda mu się spędzić ten dzień w towarzystwie Ivy, i być może gdzieś wyjdą, jednak teraz nie miał zamiaru nic proponować, skoro szatynka zamierzała pobyć sam na sam ze swoim łóżkiem.
      W kuchni rozległ się głośny dzwonek telefonu Ivy. Zaskoczona dziewczyna niespokojnie się poruszyła, by po chwili sięgnąć ze swojej torby komórkę. Leniwie odczytała wiadomość nawet nie zwracając uwagi na nadawcę. Widząc jednak treść otworzyła szeroko oczy, by po chwili przeczytać ją jeszcze raz, i jeszcze raz, sprawdzając, czy aby na pewno się nie przywdziała.

Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiesz - Twoja wiadomość była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Niemniej jednak, jestem dzisiaj w Londynie, więc jeśli chcesz wyskoczyć na kawę, jestem do Twojej dyspozycji. ~James

Ivy zaczęła już nawet myśleć, że numer, na który wysłała wcześniej wiadomość już nie należy do Jamesa - jej byłego chłopaka. Była niemalże przekonana, że nawiązanie z nim kontaktu nie będzie wcale takie proste, a tymczasem chłopak w końcu odpisał, i co więcej, poprosił ja o spotkanie.
- Wszystko w porządku? - zapytał Zayn, zwracając uwagę na dziwne zachowanie szatynki.
Dziewczyna zagryzła dolna wargę, nie po raz pierwszy czując wyrzuty sumienia z tego powodu. Nie chciała znów ranić Zayna, dlatego nie mogła mu powiedzieć o tym, co zrobiła.
- To Amanda - wyjaśniła wzruszając ramionami. - Chce się spotkać. Powiedziała, że ma dla mnie kilka rzeczy, które mogą mi pomóc w... odzyskaniu pamięci.
Musiała skłamać. I choć oszukiwanie nie było jej najlepsza stroną, po prostu nie mogła inaczej. Nie wiedziała jednak, że Zayn należał do takich osób, które bez problemu mogą stwierdzić, czy ich rozmówca kłamie. Jednak Malik widocznie tak bardzo chciał wierzyć dziewczynie, że starał się nie zauważać tej drobnostki.
- Nie miałaś przypadkiem spędzić całego dnia w łóżku? - zapytał Zayn, mimochodem wyjmując z szafki kubek z napisem "Ivy", z którego, choć należał do jego dziewczyny, codziennie rano pił kawę.
Ivy machnęła ręką, dopiero teraz zdając sobie, że jej kłamstwo jest dość prymitywne, gdyż nie sądziła, że byłaby zdolna poświęcić kilka godzin snu dla Amandy. Dostrzegała jednak także pozytywy, gdyż cieszyła się, że jej wymówką nie stała się Danielle. W końcu dziewczyna miała dzisiejszy dzień spędzić z Liamem i zapewne Zayn o tym doskonale wiedział.
Rowena szybko odpisała na wiadomość dokładnie wyznaczając miejsce spotkania. Jako, że nie znała (a raczej po prostu nie pamiętała) dobrze Londynu musiała zaproponować miejsce, do którego dotrze bez problemu.
- Pójdę do łazienki - zwróciła się nieśmiało do Zayna, nie czując się komfortowo z tym, że musi go oszukać, jednak perspektywa spotkania z Jamesem szybko przysłoniła jakiekolwiek wyrzuty sumienia.

~*~

      Londyn był pięknym miastem, jednak dla Ivy wiele rzeczy na powrót stało się nowymi. Z wielkim zaciekawieniem przyglądała się zabytkom. Niestety niejednokrotnie peszona przez szepty młodych dziewczyn spuszczała głowę na swoje buty, nie chcąc zwracać na nie większej uwagi. Z niecierpliwością wyglądała Jamesa nie mając pojęcia, z której strony przyjdzie. Co chwilę poprawiała swoją idealnie wyprasowaną sukienkę, chcąc wyglądać perfekcyjnie, gdy mężczyzna ją dojrzy pośród innych ludzi.
W końcu jednak nastał moment, gdy go zobaczyła. James wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała, co znacznie jej się spodobało. Przez ostatnie dni musiała uporać się z wieloma zmianami i ujrzenie kogoś, kto jest urzeczywistnieniem jej wspomnień było bardzo pocieszające. James nie zmienił się nie tylko z wyglądu. Wciąż pozostał wesołym i miłym chłopakiem, z którym miała tak wiele wspólnych tematów do rozmów.
Cieszyła się, że gdy tylko powiedziała mu o utracie pamięci wykazał się dużą wyrozumiałością. Nie starał się na siłę opowiadać jej o jej perfekcyjnym życiu (nie wiedziała nawet, czy miał o nim jakąkolwiek wiedzę), a dla odmiany rozmawiali, o czymś zupełnie lżejszym i po prostu błahym. Zdążyli obgadać wiele gwiazd filmowych, porównując je do tego, jak dziewczyna je zapamiętała, by po chwili James mógł jej opowiedzieć o największych skandalach showbiznenu.
Czuła się z nim swobodnie i cieszyła się, że wszystko w niej na nowo odżywa. Po raz pierwszy od dawna poczuła się naprawdę szczęśliwa. Poczuła się dawną Ivy.

~*~


Zayn przewrócił po raz kolejny oczyma sięgając po paczkę ciastek z półki w supermarkecie. Przy uchu trzymał telefon, gdyż Niall udzielał mu dokładnych instrukcji w doborze smakołyków. Jednak Horan nie był jedyna osobą, z którą Zayn rozmawiał, gdyż Harry spędzający ten dzień z blondynem zdążył mu już niejednokrotnie wyrwać telefon, by opowiedzieć Malikowi jakąś anegdotę. Tyle, że każda anegdota sprowadzała się do imprezy, na którą Harry został zaproszony. Styles próbował namówić mulata, by ten wybrał się na nią razem z nim. Zayn jednak pozostawał nieugięty, cały czas powtarzając, że musi wrócić do domu - do Ivy. Miał ogromną nadzieję, że dziewczyna dotarła już do mieszkania i teraz leży już w łóżku.
- Odpowiesz mi w końcu? Czekoladowe, czy truskawkowe? - zapytał po raz kolejny Nialla, gdy w konsekwencji nie doczekał się odpowiedzi.
- Zachowujesz się, jakby to był prosty wybór - oburzył się Horan. - Weź już te czekoladowe, ale potem nie miej do mnie pretensji!
Malik zaśmiał się pod nosem.
Harry ponownie wyrwał Niallowi telefon.
- Zayn, no nie daj się prosić, chodź ze mną - zagaił po raz kolejny Loczek, mając nadzieję, że jego przyjaciel nagle zmieni decyzję.
- Już ci powiedziałem: nie. Nie zostawię Ivy samej wieczorem, dobrze o tym wiesz.
- Daj mu spokój Hazza - powiedział błagalnie Niall, mając już dosyć tych ciągłych próśb.
- Weź Nialla - westchnął Zayn sięgając z półki czekoladowe ciastka polecone chwilę wcześniej przez blondyna.
- Idzie na kolacje ze swoimi znajomymi - odparł z wyrzutem Harry. - Liam jest z Danielle, Louis z Eleanor, ty z Ivy, a ja jak zawsze sam.
Zayn doskonale zdawał sobie sprawę, że Styles teraz chce swoim jęczeniem i narzekaniem wywołać jakiekolwiek wyrzuty sumienia u Malika i tym samym przekonać go do zmiany decyzji, ale mulat pozostawał nieugięty
- Powiedziałem: nie - powtórzył spokojnie, przechodząc do kolejnego regału.
W tym samym momencie zauważył zmierzającą w jego stronę Amandę niosącą czerwony koszyk na zakupy w dłoni i wymachującą nim beztrosko.
- Oddzwonię - powiedział szybko zakańczając rozmowę i chowając telefon do kieszeni. Zdezorientowany podszedł do blondynki, która na jego widok się rozpromieniła. Choć nie lubił z nią rozmawiać teraz wydawało mu się to koniecznością.
- Cześć Zayn - powiedziała radośnie. - Sam jesteś, czy z Ivy?
Chłopak zmarszczył brwi starając sobie przypomnieć poranną rozmowę z Roweną w kuchni. Doskonale przecież pamiętał moment, kiedy dziewczyna oznajmiła, że umówiła się z Amandą, nie mógł się przesłyszeć.
- Nie widziałaś się z nią? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Widziałam - machnęła ręką. - Była wczoraj w teatrze razem z Danielle, ale szybko wyszły. Niby miały kilka spraw do załatwienia, ale ja sądzę, że pewnie Dani coś nagadała Ivy, dlatego tak szybko chciały się zmyć. Wcale nie twierdzę, że...
Choć dziewczyna mówiła dalej Zayn nie słyszał już żadnego słowa.
Okłamała go. Nigdy nie sądził, że jedno kłamstwo będzie w stanie tak go zranić. Nigdy wcześniej Ivy nie oszukała go w ten sposób, co dodatkowo pogłębiało jego ból. Nigdy dotąd się na niej nie zawiódł, i choć było to jedno kłamstwo, poczuł, jak ziemia osuwa mu się spod nóg. Sama świadomość kłamstwa zadziałała na niego z taką mocą, że dopiero po chwili zaczął się zastanawiać, gdzie dziewczyna mogła być skoro nie wyjawiła mu prawdy. Starał sam siebie przekonać, że to nie ma znaczenia, jednak nie potrafił.
Bez słowa wyminął Amandę, kierując się przed siebie. Wyciągnął z kieszeni telefon wybierając dobrze mu znany numer Stylesa.

- O której jest ta impreza? - zapytał od razu, tracąc nadzieję na udany wieczór w towarzystwie Ivy w domowym zaciszu. Musiał odreagować, a alkohol wydawał mu się idealnym lekarstwem. Od wypadku Roweny nie wypił ani kropli. Nawet przez sekundę o tym nie pomyślał, mając cały czas na uwadze swoją dziewczynę. Tej nocy zamierzał to zmienić i choć na chwilę zapomnieć o obowiązkach, jakie sam sobie narzucił.

poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział 7 - I'll find the words to say before you leave me today...

Dni mijały coraz szybciej, jednak to wcale nie oznaczało, że wprowadzały wielkie zmiany w życie Ivy, która wciąż pozostawała nieufna wobec wielu spraw. Choć każdy starał się, jak mógł by upewnić ją, że związek z Zaynem dostarczał jej wiele szczęścia wciąż podchodziła do tego wszystkiego z pewnym dystansem. W końcu słowo było tylko słowem, czyż nie? Ivy zdecydowanie doszukiwała się zbyt wielu luk, które z trudem wypełniała nowymi dla niej wydarzeniami.
Trzeba jednak przyznać, że dogadywała się znacznie lepiej z Zaynem, który wydawał się wcale nie naciskać na dziewczynę. We wszystkim pomagali jej też pozostali chłopcy, a szczególnie Harry i Louis, którzy próbowali rozbawić dziewczynę nawet błahostkami. Niall też był bardzo pomocny, choć wprawdzie sam nie zdawał sobie z tego sprawy. Czasem Ivy nie potrafiła zrozumieć żartów Hazzy i jego wiernego towarzysza Lou, które posiadały drugie, a czasem nawet trzecie dno, jednak owe żarty z łatwością interpretował Horan i szybko pędził dziewczynie z wyjaśnieniem.
Najpoważniejszy wydawał się Liam, którego cała sprawa z utratą pamięci bardzo dotknęła. Chłopak głęboko odczuwał to, co przytrafiło się jego przyjaciółce. Danielle stwierdziła, że znaczący udział w tym ma ogromne serce Liama, który chciał wziąć na siebie chociażby część bólu, jaki teraz kłębił się w Maliku.
Każdy zauważył zmianę, jaka zaszła w Zaynie. Wszystko jednak rozgrywało się jakby na dwa sposoby.
Po pierwsze, i chyba najbardziej zrozumiałe, Zayn stracił coś, na czym zależało mu najbardziej - Ivy. Choć miał ją obok siebie, nie mógł dzielić z nią wspomnień, które przecież tak pielęgnował. Były potwierdzeniem tego, że marzenia się spełniają, a on dostał to, o czym od zawsze marzył. Wszystko to było jedną osobą - jego dziewczyną, która gdy tylko słyszała to określenie lekko się wzdrygała. W końcu, jakby nie było, tak naprawdę nie znała Malika, i choć spędziła z nim kilka ostatnich dni, nie mogła powiedzieć, że stał się jej bliską osobą. Wciąż pozostawał dla niej tajemnicą. Nie mogła się jednak pozbyć jednego, dość przerażającego wrażenia, bowiem wyczuwała - całkiem dla niej niezrozumiałą - nić porozumienia z chłopakiem. Wiedziała, że coś ich łączy, jednak wciąż nie mogła zrozumieć, co.
Po drugie, i zdecydowanie bardziej zagadkowe, gdyż niewielu wiedziało o tajemniczym planie Zayna, którym niezaprzeczalnie było powtórne rozkochanie w sobie Roweny Ivy Blue. Nic w życiu by go tak nie zabolało, jak utrata tej dziewczyny, dlatego musiał działać. Tyle, że jego działania były mocno niesprecyzowane, bowiem sam nie do końca wiedział, jak to zapoczątkować. Najpierw pomyślał o odtworzeniu ich wszystkich spotkań, by zamiast bezsensownie opowiadać, po prostu pokazać dziewczynie jak to wszystko się zaczęło. Jednak, z wielu przyczyn było to nie możliwe. Pierwsze ich spotkanie miało miejsce na poboczu dwupasmówki, gdzie samochód dziewczyny po prostu się zepsuł. Trudno byłoby więc niespodziewanie ściągnąć ją w tamto miejsce i spowodować, że jej jeszcze nie naprawiony samochód właśnie tam się nagle zepsuje. Drugie ich spotkanie odbyło się na pokazie tanecznym, i choć wciąż takowe się odbywały, nie było prosta rzeczą ponownie wprowadzenie Ivy na scenę, gdyż dziewczyna nie pamiętała żadnego układu. Kolejne ich spotkania miały miejsce głównie na imprezach, na które Ivy przychodziła z Danielle, a on z Liamem. Były to przeważnie domówki, więc nie mógł ot tak poprosić znajomych by odtworzyli tą konkretną imprezę. Za jedyny punkt zaczepienia mógł wziąć ich pierwszą prawdziwą randkę, na której po prostu spacerowali ulicami Londynu i rozmawiali. Tyle, że Ivy straciła chęć na spacerowanie bez celu po mieście, gdzie czaiło się mnóstwo paparazzich.
Co mu więc pozostało?
Tak więc, Malik nie był jeszcze pewien, co zrobi, ale wiedział, że musi działać jak najszybciej, bo w innym wypadku Ivy ucieknie mu sprzed nosa; a tego przecież nie chciał.
Postanowił wszystko dokładnie przeanalizować i przemyśleć na spokojnie. Korzystając z okazji, że Ivy umówiła się z Danielle na mieście, by odwiedzić kilka miejsc, do których zwykły wchodzić, Malik obiecał sobie, że wraz z Liamem zrobi burzę mózgów. Przyjaciel zaoferował swoją pomoc, a Zaynowi było to bardzo na rękę, gdyż jeden jedyny Liam z całej pozostałej czwórki wydawał się podchodzić do tego poważnie. Louis zawsze wynajdywał okazję do żartów, a Malika zaczynało to już po woli doprowadzać do szału. Przecież tu chodziło o IVY!

Tymczasem Rowena biegła w stronę mieszkania, będąc na siebie zła. Zapomniała zabrać ze sobą komórki, a przecież wyczekiwała na bardzo ważny telefon. Wspomnienie tego ponownie sprawiło, że dziewczyną zaczęły targać wyrzuty sumienia. W końcu za plecami Malika napisała do swojego byłego chłopaka, który w jej wspomnieniach znajdował się na szczycie listy. Nie miała pojęcia, kiedy i dlaczego zakończył się ich związek, więc chciała jak najszybciej rozwikłać tę zagadkę. Nie chciała jednak pytać o to Malika, wiedząc, że sprawi mu tym jedynie ból. Nie pozostawało nic innego, jak tylko zmierzenie się z samym źródłem jej wszelkich myśli - Jamesem. Bała się spojrzeć jednak prawdzie w oczy, gdyż rozwikłanie zagadki nie było jedynym powodem, dla którego chciała spotkać swojego byłego chłopaka. Tęskniła za nim i naprawdę chciała zobaczyć jego twarz, która we wspomnieniach wciąż pozostawała bardzo wyraźna.
Otworzyła drzwi mieszkania momentalnie kierując się do swojego i Malika pokoju, gdzie zatrzymała się gwałtownie w całkowitym osłupieniu, kierując swoje spojrzenie w stronę łazienki, której drzwi były szeroko otwarte.
Mimowolnie zagryzła dolna wargę, przyglądając się postaci Zayna. Chłopak znajdował się w kabinie prysznicowej, która, choć lekko zaparowana, prawie idealnie ukazywała perfekcyjne ciało mulata. Chłopak stał oparty o jedną ze ścian odchylając głowę do tyłu.
Ivy czując, że robi źle naruszając jego prywatność zrobiła kilka kroków do tyłu. Nie spodziewała się jednak, że za nią na podłodze stoi karton pełen kaset i płyt z jej samochodu. Runęła więc na podłogę, z wrażenia nie mogąc złapać równowagi .
Nie trzeba było długo czekać, gdyż zaledwie chwilę później z łazienki wybiegł Zayn, niedbale przepasany ręcznikiem.
- Och, to ty! - zawołał z ulgą.
Rowena momentalnie zasłoniła oczy dłonią i podniosła się, stając niepewnie obok dużego łóżka.
- Zapomniałam telefonu, ale Danielle czeka pod domem. W sumie już dawno powinnyśmy być... - urwała, nagle zmieniając temat. - Ale nie zapomniałam przecież kluczy, które zresztą mi sam dałeś, więc mogłam otworzyć drzwi, a przecież...
- Spokojnie! - zawołał Zayn, przerywając ten niekończący się monolog. Doskonale zdawał sobie sprawę, co tak wstrząsnęło dziewczyną. - Wybacz, nie jestem przyzwyczajony do zamykania drzwi od łazienki, nienawidzę tej duchoty. Po prostu nie spodziewałem się, że... - urwał widząc, jak Ivy machnęła lekceważąco ręką dodatkowo prychając, jakby starała się przekonać chłopaka, że to wcale nie ze względu na to, co zobaczyła, wylądowała na ziemi. Nadal jednak usiłowała nie spoglądać w stronę chłopaka, co doskonale go utwierdziło w przekonaniu, że to on ma racje. Zayn zagryzł dolną wargę starając się powstrzymać cisnący się na usta tryumfalny uśmiech.
- O telefon! - zawołała nagle Ivy sięgając z pościeli komórkę. - Mam to po co wróciłam, więc...
Przemknęła się obok Zayna wciąż nie spuszczając dłoni z oczu, która to miała między palcami ledwie widzialne rozchylenia, co dodatkowo poszerzyło uśmiech na twarzy Zayna.
- Baw się dobrze! - zawołał za nią, a chwilę później dało się usłyszeć cichy trzask drzwi.



- Co tak długo? - zapytała momentalnie Danielle, gdy tylko zobaczyła zmierzającą w jej stronę przyjaciółkę. Szybko jednak zrozumiała, że po drodze musiało się coś wydarzyć, bowiem Ivy spoglądała na otoczenie lekko błędnym wzrokiem.
- Wszystko w porządku? - dopytywała się próbując jednocześnie się nie uśmiechnąć, gdyż Ivy wyglądała dość komicznie.
- Tak, oczywiście - odpowiedziała szybko, machając przy tym lekceważąco dłonią, jakby na siłę starała odgonić od siebie jakiekolwiek podejrzenia.
- Nie chcesz, nie mów - zaśmiała się Dani biorąc pod rękę swoją przyjaciółkę. - Ale lepiej zmyj ten rozmarzony uśmiech z twarzy zanim Amanda cię zobaczy, w innym wypadku nie da ci spokoju.
- Amanda? - zapytała Ivy marszcząc nieświadomie brwi. - Kim jest Amanda?
Danielle roześmiała się gwałtownie.
- Kochanie, jak tylko dojedziemy na miejsce wszystko samo się wyjaśni.
- Nie wiem, może powinnam czuć podekscytowanie, ale jakoś mi się wydaje, że coś tutaj śmierdzi.

          
Miejscem, do którego miały się był teatr. Oczywiście, nie jakiś tam zwykły teatr, a -jakby nie było - drugi dom Ivy, bowiem dziewczyna pracowała tam od samego przyjazdu do Londynu. Tu, czego oczywiście nie mogła pamiętać, po raz drugi na swojej drodze spotkała Malika.
W teatrze spędzała kilka godzin dziennie dopracowując każdy najdrobniejszy szczegół w każdym pojedynczym układzie, a trzeba przyznać, że było ich naprawdę całkiem sporo. Ivy brała udział w wielu spektaklach i musicalach, dlatego zawsze miała ręce pełne roboty.
Rowena pomimo swojego młodego wielu w dziedzinie, jaką był taniec osiągnęła naprawdę wiele. Mnóstwo ludzi marzyło, by być na jej miejscu. A jedną z tych marzycielek była właśnie Amanda.
-Ivy! - rozległ się nagły pisk podekscytowanej blondynki. Blondynki, którą Ivy momentalnie rozpoznała, gdyż dziewczyna znajdowała się na jednym ze zdjęć, jakie szatynka wyciągnęła z kartonu, w którym znajdowały się rzeczy z jej samochodu. Szybko przed oczyma ujrzała zarys fotografii, a przede wszystkim skwaszoną minę Malika, która wtedy była dla niej ogromną zagadką, ale mimo to bardzo ją rozbawiła.
- Tęskniliśmy za tobą! – krzyknęła, nadal nie próbując pohamować swojego podekscytowania, które wydało się Ivy dziwnie sztuczne.
- Już myślałyśmy nad tym, aby zebrać się grupą i zrobić napad na twoje mieszkanie, by cię stamtąd uprowadzić!
- Ty zapewne miałaś stać na czele tej eskapady! – Bardziej stwierdziła niż zapytała Danielle, a w jej głosie Ivy dostrzegła nutkę kąśliwego sarkazmu, dlatego dziewczyna szybko zrozumiała, że jej przyjaciółka nie darzy Amandy zbytnią sympatią. Podobnie, co Malik, którego skwaszona mina ze zdjęcia wciąż stawała Rowenie przed oczyma i powodowała, że na jej ustach pojawiał się cień uśmiechu.
- Cześć - powiedziała niepewnie Ivy, nie wiedząc, co powinna odpowiedzieć na krzyki blondynki.
- No tak! - pisnęła dziewczyna, uderzając się demonstracyjnie w czoło, by po chwili wyciągnąć dłoń w stronę szatynki. - Amanda Penelope Viviene Jones - przedstawiła się z pełną powagą, co dodatkowo utwierdziło Ivy w przekonaniu, że ta dziewczyna jest po prostu dziwna - cokolwiek miałoby to znaczyć.
- Ale bliscy mówią do mnie po prostu Amanda – wyjaśniła, szczerząc się nienaturalnie.
Ivy mimowolnie się skrzywiła. Dość oczywistą sprawą był fakt, że właśnie tak zwracają się do niej znajomi, bo przecież tak miała na imię!
- Ivy Blue - oznajmiła szatynka próbując się nie roześmiać. - Znajomi mówią mi Ivy.
Blondynka zaśmiała się sztucznie, a szatynka właśnie zrozumiała jeden minus przychodzenia do pracy w teatrze, którą przecież tak bardzo kochała, a była nim właśnie Amanda, która już teraz wydała jej się niezwykle drażniąca.

~*~

Zayn z westchnieniem położył się na wielkim łóżku, które jeszcze dwa tygodnie temu dzielił ze swoją dziewczyną. Teraz był zmuszony spać na niewygodnym materacu, gdyż niespodziewanie dla najbliższej mu osoby na świecie nagle stał się zupełnie obcy. Jakby cały rok, który spędzali razem został posłany w niepamięć. Tyle, że Zayn ani myślał o nim zapominać. Wiedział, że cokolwiek się nie stanie będzie to najpiękniejszy i najszczęśliwszy rok w jego całym życiu, a powód tego był jeden – Rowena Ivy Blue.
Położył się na brzuchu oddychając głęboko i przypominając sobie treść wiadomości, jaką przed chwilą odczytał. Ivy zapewniła go, że ma się dobrze, ale tę noc spędzi w mieszkaniu Danielle. Nie mógł mieć jej tego za złe, jednak nieobecność dziewczyny w domu doskwierała mu niezwykle mocno. Do tego stopnia, że nawet teraz uderzyły w niego wspomnienia.

Leżał na łóżku zupełnie zmęczony dniem spędzonym w towarzystwie swoich najlepszych przyjaciół. Cały dzień przeznaczony na spotkania z fanami, podpisywanie płyt, plakatów, mógł sprawiać wrażenie całkiem niepozornego, ale nic bardziej mylnego. Wielki harmider, jaki towarzyszył takim wydarzeniom długo kołatał się w głowie Malika, a otaczający go wtedy hałas powodował, że po powrocie do domu nie marzył o niczym innym, jak tylko śnie u boku swojej dziewczyny. Jednak Ivy również była zajęta pracą i w oczekiwaniu na jej powrót po prostu zasnął.
Obudził go dotyk dziewczyny, która przesunęła swoją delikatną dłonią po jego nagich plecach i złożyła kilka pocałunków, by w końcu zbliżyć się do jego karku. Pod wpływem jej obecności szybko otworzył oczy, mimowolnie się uśmiechając.
- Już jesteś – zamruczał.
Dziewczyna była już w piżamie, co oznaczało, że wróciła jakiś czas temu. Zayn przesunął się trochę odgarniając spod siebie kołdrę, by po chwili unieść ją zachęcająco do góry. Ivy nie czekając na specjalnie zaproszenie położyła się tuż obok swojego chłopaka, by ten po chwili mógł zakryć ich białą pierzyną i objąć dziewczynę ramieniem. Rowena była zwrócona do niego plecami, a Malik mocno się do niej przybliżył, by po chwili ucałować jej kark. Po męczącym dniu spędzonym poza domem, jednego czego potrzebowali to chwili spędzonej obok siebie w zupełnym spokoju.
- Kocham cię – zamruczał Zayn do jej ucha, by musnąć je ustami.

- Ja cię bardziej – odpowiedziała, a już po chwili każde z nich odpłynęło w spokojnym śnie.

Rozdział 6 - If we could only have this life for one more day, If we could only turn back time...


Spacer ulicami Londynu wbrew pozorom wcale nie był taki spokojny, jakby można było przypuszczać. Ivy nie czuła się komfortowo, kiedy jakieś dziewczyny przechodząc obok niej i Zayna zatrzymywały się na chwilę, by móc zrobić sobie z nimi zdjęcie. Dziewczyna z początku starała się nie grymasić, wiedząc, że przecież jest tu z Malikiem, jednak po kilku przystankach stała zupełnie z boku wyciągając największy argument z kieszeni – przecież to Zayn jest tutaj gwiazdą. Momentalnie odwracała wzrok, gdy ktoś z drugiej strony ulicy wskazał na nią i Zayna palcem, wyjmując mechanicznie telefon, by zrobić zdjęcie na potwierdzenie, że ich widział.
- Tak było zawsze? – zapytała nieśmiało mulata, nie chcąc wyjść na osobę trzymającą nos za wysoko, ale po prostu nie czuła się komfortowo. Niektóre osoby z ciepłym uśmiechem pytały ją o samopoczucie i choć poczuła wtedy nagłe ciepło wypełniające jej serce faktem, że ktoś się o nią troszczy, wciąż zainteresowanie ludzi zdecydowanie jej nie odpowiadało. Ale musiała się chyba zacząć na nowo do tego przyzwyczajać.
Zayn nagle skręcił w szeroką uliczkę prowadzącą do dość sporego warsztatu samochodowego. Ivy momentalnie się rozpromieniła, przypominając sobie o swoim ukochanym samochodzie, który na nieszczęście obniósł dość poważne uszkodzenia w wypadku. Choć wiedziała, że nie jest z nim ciekawie, Zayn do tej pory nie wyjaśnił jej, jak bardzo.
- Fred! – zawołał Malik, a wnet zza ściany w zakładzie wyłonił się dobrze umięśniony mężczyzna, ubrany w białą podkoszulkę i sprane jeansy. Od razu na myśl przywoływał typowego młodego mechanika.
Zavy momentalnie rzuciła się w stronę mężczyzny z taką siłą, że trzymająca ją Rowena musiała puścić smycz.
Fred mechanicznie uklęknął i nie tracąc czasu zaczął rozpieszczać czworonoga.
- Jak się ma Fernando? – zapytał Zayn, sprawiając tym, że Ivy spojrzała na niego zaskoczona.
Nie pamiętała ani jednego dnia spędzonego z tym chłopakiem, dlatego nie miała pojęcia, że on również używał  imienia wymyślonego przez nią dla ukochanego samochodu.
- Ostatnio nie zajmuję się niczym innym, jak tylko twoim samochodem, Ivy – wyjaśnił chłopak, wprowadzając dziewczynę w lekkie zdezorientowanie, bowiem nie miała pojęcia, czy on wie o jej utracie pamięci. – Ale za jakieś dwa dni będzie gotowy.
- Chcesz mi powiedzieć, że siedzisz przy nim całymi dniami i nocami? – zapytał Zayn, wkładając obie ręce do kiszeniu spodni, gdy cała trójka stała tuż obok siebie, a pomiędzy nimi przechadzała się Zavy i próbowała ciągłym ocieraniem się o ich nogi namówić do głaskania po grzbiecie.
- Powiedziałeś, że to pilne, tak? – przypomniał mu chłopak.
- Masz coś zimnego w lodówce? – zapytał Zayn, diametralnie zmieniając temat. Nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę zaplecza.
Ivy zdecydowanie nie podobało się nagłe zniknięcie Malika. Zostawił ją właśnie sam na sam z mechanikiem, którego w ogóle nie znała. Nie miała pojęcia, o czym może z nim porozmawiać.
- Dożo miałeś z nim roboty? – zapytała cicho, ledwie słyszalnie.
Zaśmiał się.
- Sama spójrz – rzekł, prowadząc ją do tablicy korkowej znajdującej się nieopodal nich. – Powiesiłem je tutaj trochę w ramach reklamy. Jak przyjdą klienci i zobaczą, że zamieniłem go w ósmy cud świata momentalnie przybędzie mi trochę zamówień. Kto wie, może wyślę to do MTV i pomogę im w tworzeniu tego zajebistego programu.
Ivy zamurowało. Przyglądała się fotografii swojego samochodu, który w istocie ani trochę go nie przypominał. Był to po prostu wrak jakieś bryki. Jak dla niej nadawał się jedynie na złom.
- Mój boże – westchnęła. -  Przywrócenie go do świata żywych graniczy z cudem!
- W moim warsztacie mają miejsce same cuda – zaśmiał się, po czym wskazał jej odległe miejsce w pomieszczeniu, gdzie znajdował się jej ukochany samochód, jednak już w dużej mierze nie przypominał tego czegoś ze zdjęcia.
- Przecież sprowadzenie go do takiego stanu wymaga mnóstwa pieniędzy – oświadczyła, zmierzając w stronę samochodu.
- Tym się w ogóle nie przejmuj –  Fred machnął ręką w taki sposób, jakby starał się odgonić od siebie muchę. – Zayn już wszystkim się zajął.
Ivy spojrzała na niego w lekkim zdezorientowaniu zupełnie nie wiedząc, co ma na to odpowiedzieć. „Zayn już wszystkim się zajął” wcale nie stawiało jej w dobrym świetle.
- Trzymaj – doszedł ją nagły głos mulata, który wyciągał w jej stronę puszkę zimnej coli.  – Kiedy możemy się zgłosić po odbiór Fernanda? – zapytał spoglądając z uśmiechem na Freda.
- Do końca tygodnia będzie jak nowy – oznajmił z szerokim uśmiechem mężczyzna, po czym niespodziewanie się odwrócił i sięgnął po kartonowe pudełko.
- To rzeczy, które były w samochodzie – powiedział z uśmiechem do Ivy, jednak karton podał Malikowi. – Udam, że wcale nic nie widziałem, a ty udasz, że mi wierzysz – dodał próbując się nie roześmiać.
Ivy jednak nie miała pojęcia, o co może mu chodzić.

~*~

Rowena przysiadła na wielkim sypialnym łóżku układając przed sobą kartonowe pudło przyniesione z warsztatu. Chciała się jak najszybciej dowiedzieć, o co chodziło Fredowi. Była jednak przekonana, że z pewnością spostrzegł coś, co mogłoby wprawić ją w zakłopotanie, gdyby tylko wiedziała, co jest w środku.
Nie mogąc już wytrzymać wysypała jego całą zawartość na łóżko, a na jej twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech. W jej samochodzie zawsze znajdowało się mnóstwo kaset i choć mało kto w tych czasach ich używał, Ivy była ich niezaprzeczalną zwolenniczką. Nazwy kultowych zespołów – AC/DC, Pink Floyd, Nirvana - były dla niej w końcu czymś znajomym, czymś, co zdecydowanie należało do niej. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, gdy spod kaset wystawała płyta One Direction. Nie wiedziała, czy w Fernandzie został zmieniony odtwarzacz i mogła także używać już płyt CD, ale zdecydowanie to jej się spodobało. Podbiegła szybko do wieży stojącej po stronie pokoju Zayna i włożyła w odpowiednie miejsce dysk. Po chwili rozległy się pierwsze nuty piosenki „What Makes You Beautiful”.
Dziewczyna momentalnie zaczęła tańczyć w rytm piosenki,  zupełnie zapominając, że drzwi pokoju są otwarte. Wykonywała najdziwniejsze ruchy, których w żaden sposób nie mogła kontrolować.
- So c-come on! – zawołała, zupełnie nie mając pojęcia skąd zna dalsze słowa. Śpiewając je wykonała szaleńczy ślizg zupełnie nieumyślnie zwracając się ku drzwiom, w których stał Zayn, próbujący nie roześmiać się gwałtownie. Jednak chłopak w żaden sposób jej nie onieśmielił, co więcej, spowodował, że kontynuowała swoje dzikie wygibasy.
- You got it wrong! – dodała podchodząc do niego znacznie bliżej.  To prove I'm right I put it in a so-o-ong!
Zbliżyła się do Zayna jeszcze o krok
- I don't know why, You're being shy – zaśpiewała, teatralnie wzruszając ramionami. - And turn away when I look into your e-e-eyes... – dodała unosząc palca wskazującego i środkowego, wymierzając nimi w oczy chłopaka.
Zayn zaśmiał się melodyjnie zupełnie zauroczony dziewczyną. Dokładnie taką ją pamiętał. Zawsze jej lekkość bycia i zwariowane pomysły poprawiały mu nastrój, choć mogłoby się wydawać, że nic na to nie wpłynie. Ivy miała tą niezwykłą moc manipulowania jego humorem.
- Całkiem fajna piosenka, wpada w ucho – powiedziała szeroko się do niego uśmiechając. Znajdowali się niebezpiecznie blisko siebie.
- Widzę – zaśmiał się Zayn, gdy nagle uświadomił sobie jedną rzecz. – Skąd znałaś słowa?
Ivy zastygła, zaczynając się sama nad tym zastanawiać, ale żadne mądre rozwiązanie nie przychodziło jej do głowy.
- Nie wiem – wzruszyła bezradnie ramionami. – Po prostu znałam…
Patrzyła w jego czekoladowe oczy, tak pełne nadziei, że bała się powiedzieć coś więcej, by go nie rozczarować. Ale przypomniała sobie o czymś innym, znacznie ważniejszym.
- Fred powiedział mi, że opłaciłeś już naprawę samochodu – powiedziała. Nie chciała poruszać tego tematu w warsztacie, ale obiecała sobie, ze porozmawia o tym z Malikiem, gdy wrócą do domu.
Wzruszył ramionami.
- Fernando zasługuje na najlepszego mechanika. Zresztą u Freda bywał tak często, że zapewne zdążyli się już do siebie przyzwyczaić.
- Oddam ci wszystko, co do grosza – powiedziała patrząc prosto w czekoladowe oczy Zayna, które momentalnie lekko przygasły.
- Nie chcę, żebyś cokolwiek mi oddawała, Ivy.
- Ale… To są twoje pieniądze – przypomniała mu. – Nie moje.
- Właśnie, to są moje pieniądze – powiedział z delikatnym uśmiechem, który niemalże krzyczał „więc zrobię z nimi, co tylko będę chciał”.
Szatynka pokręciła głową z dezaprobatą, po czym ponownie podeszła do łóżka, na którym leżały rozrzucone rzeczy z kartonu. Sięgnęła po kilka kartek, które okazały się być fotografiami przedstawiającymi nikogo innego, jak tylko Zayna. Były trochę wyszczerbione, z powodu wypadku, jednak ich urok w żaden sposób nie zaniknął.
Zaśmiała się nagle już rozumiejąc, o co Fredowi chodziło.
- Tylko spójrz – oznajmiła pokazując mulatowi zdjęcie, na którym smacznie spał tuż obok pluszowego Słonia Thomasa, należącego do Ivy. Na drugim zdjęciu Zayn robił obrażoną minę podczas gdy jakaś jasnowłosa dziewczyna go obejmowała, zaś na trzecim z szerokim uśmiechem na twarzy stał w znakomitym kostiumie Hot-doga.
- No wiesz, całkiem do twarzy ci w tym wdzianku – oznajmiła, próbując się nie roześmiać. – To zrozumiałe, dlaczego wszędzie ze sobą woziłam to zdjęcie.
Malik niespodziewanie dźwignął dziewczynę układając ją na łóżku, by chwilę później zacząć ją gilgotać. Doskonale wiedział, jak to na nią działa. Nawet teraz nie mogła przestać się śmiać, a jedyne co dało się usłyszeć to błaganie o litość.

~*~

Zayn leżał na swoim materacu, znajdującym się tuż przy łóżku, na którym siedziała Ivy z komputerem na kolanach. Wspólne wieczory zwykli spędzać zupełnie w inny sposób, ale teraz Malikowi wystarczała sama obecność dziewczyny. Wystarczyło, że była obok. Niezmiernie się cieszył, że pomimo braku pamięci, co oznaczało, że Zayn był jej zupełnie obcą osobą, postanowiła wrócić do domu. Był jej za to niezmiernie wdzięczny.
Ivy nagle roześmiał się głośno tym samym zwracając na siebie uwagę Zayna, który unosząc się na łokciach spojrzał wyczekująco na dziewczynę.
- „Zayn Malik wraz ze swoją partnerką Ivy Blue udali się dzisiaj na romantyczny spacer ulicami Londynu. Oczywiście nie obyło się bez wielu czułości. Świadkowie przyznają, że para nie mogła się od siebie oderwać. Czyżby wypadek partnerki Malika zbliżył ich do siebie jeszcze bardziej?”- zaczęła szatynka, czytając jeden z wielu artykułów, jakie ukazały się w sieci. – Dodali też zdjęcia – powiedziała gestem ręki przywołując Zayna.
Chłopak bez zastanowienia szybko usiadł tuż obok dziewczyny, uważnie śledząc ekran komputera.
- Czułości? – podchwyciła. – My nawet nie stykamy się palcem – prychnęła. Jednak po chwili pożałowała swoich słów.
- Nie przejmuj się, tu chodzi tylko i wyłącznie o wzbudzenie sensacji – wyjaśnił wzruszając ramionami.
Miał nadzieję, że dziewczyna zechce mu coś jeszcze pokazać, by nie musiał wracać na swój niewygodny materac, a zamiast tego spędzić chociaż jeszcze kilka minut u jej boku.
Szatynka popatrzyła na niego z pewną nieśmiałością, dopiero teraz uświadamiając mu, że siedzi obok niej z nagim torsem. Zaynowi zupełnie wyleciało z głowy, że „nie zna” tego widoku, więc zapewne nieco ją rozprasza. Musiał jednak przyznać, że to właśnie Ivy zawsze była najlepsza w rozpraszaniu człowieka i robiła to nawet teraz, zupełnie nieświadomie.
Zayn bardzo wyraźnie pamiętał, każdą jej próbę rozpraszania go, gdy próbował skupić się na pracy. Należy jednak zaznaczyć, że i on nie pozostawał jej dłużny.
Na wspomnienie tamtych chwil mimowolnie się uśmiechnął.

Zayn wyszedł z łazienki w bojowym nastroju. Ivy  wygoniła go z pokoju tłumacząc się, że mam do zrobienia niezwykle ważną rzecz, jaką było dopracowanie układu na jeden z wielu pokazów tanecznych, w których brała udział. Była tym zupełnie pochłonięta, gdyż wiedziała, że większość grupy nie opanowała wszystkich kroków do perfekcji. Każdy kto znał Ivy wiedział, że właśnie perfekcja w tańcu jest dla niej najważniejsza. Nie chciała zaliczyć żadnej wpadki, dlatego po raz kolejny śledziła w komputerze nagranie z próby, by zweryfikować każdy nawet ten najdrobniejszy błąd.
Malik jednak nie odczuwał tego, jako najpilniejszą sprawę na świcie, a w jego głowie kłębiło się wiele myśli, jednak żadna nie była związana z pracą; przynajmniej nie umysłową. Położył się tuż obok dziewczyny, a jego usta wygięły się w łobuzerskim uśmiechu. Jednak uwaga Ivy dopiero po chwili spoczęła na chłopaku, w momencie kiedy odchrząknął..
- Zayn – jęknęła dziewczyna spoglądając, na chłopaka, który okazał się być zupełnie nagi. – Dobrze wiesz, że mam sporo pracy. Muszę to jak najszybciej skończyć.
Malik pozostawał jednak nieugięty i chcąc ponownie zwrócić uwagę dziewczyny złapał ją za łokieć, by przyciągnąć Rowenę bliżej siebie. Ta jednak szybko wyrwała się, nie odrywając wzroku od ekranu. Po chwili uniosła komputer.
- Zayn, naprawdę, nie mam teraz czasu. Muszę to skończyć – wyjaśniła, kierując się prosto do łazienki, gdzie jak sądziła znajdzie więcej spokoju, a przede wszystkim nie będzie leżał obok niej zupełnie nagi chłopak, usiłując ją zdekoncentrować.
Malik zerknął na zegarek, odliczając w głowie. Trzy, dwa…
- Pieprzyć to! – powiedziała nagle Ivy, wychodząc z łazienki w locie zdejmując z siebie bluzkę. Kierowała się prosto w stronę Zayna, który z tryumfalnym uśmiechem uniósł się lekko. Objął dziewczynę w pasie, by zaraz złożyć na jej ustach namiętny pocałunek. Przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej, a po chwili leżała już na miękkim materacu…


- Zayn? – doszedł go nagle głos dziewczyny, która przyglądała się jego uśmiechniętej buzi z lekkim zdezorientowaniem. – Wszystko w porządku?
- O tak – odpowiedział wesoło, by po chwili sturlać się z łóżka na swój materac. Uświadamiając sobie, jak wspomnienia mogą podnieść człowieka na duchu, marzył o tym, by dziewczyna przypomniała sobie o wszystkim jak najszybciej, by mogli wrócić do tego, co było.

Obawiał się jednak, że to może nigdy nie nadejść. Dlatego, musiał być przygotowany na coś jeszcze, a mianowicie na powtórne rozkochanie w sobie dziewczyny. Choć wydawało mu się to niemożliwe, bo przecież nie miał pojęcia, dlaczego wybrała właśnie jego, był gotów podjąć każdą próbę, by odzyskać Ivy. W końcu wspomnienia były zbyt cenne, by je tracić.

Rozdział 5 - There’s still a little bit of your words, I long to hear...

Zayn uwielbiał spędzać czas z przyjaciółmi, jednak tym razem z utęsknieniem wyczekiwał ich wyjścia. Chciał zostać z Roweną sam na sam, mając nadzieję, że tym razem będą mieli okazję spokojnie porozmawiać. Było to niemalże jego marzeniem, gdyż odkąd poznał Ivy rozmowy z nią zawsze sprawiały mu ogromną przyjemność. Były dla niego jakiegoś rodzaju odskocznią.
Teraz dziewczyna siedziała na ich sypialnym łóżku, na którym również leżała Zavy. Szatynka rozpieszczała psinę głaszcząc ją i drapiąc za uszami. Co chwila zwracała się do niej słodkimi słówkami, by chwilę później zaśmiać się melodyjnie z reakcji czworonoga.
Zayn stał oparty o framugę drzwi przyglądając się swojej dziewczynie i zwierzakowi, którego sam sprezentował jej kilka miesięcy temu.
Ivy uniosła głowę spoglądając na Malika z uśmiechem.
- Danielle powiedziała, że kupiłeś ją dla mnie – zagaiła, nadal nie spuszczając z twarzy delikatnego uśmiechu. Uśmiechu, dla którego Zayn był gotów oddać naprawdę wiele. – Powiesz mi, jak to się stało?
Zayn pamiętał to, jakby zdarzyło się to wczoraj. Zresztą, wszystkie wspomnienia były mu ostatnio szczególnie bliskie.

Rozmowa z Ivy na temat wylotu do Ameryki Północnej była dla Zayna naprawdę ciężka. Nie chciał zostawiać dziewczyny samej w domu. Zbyt dobrze ją znał. Nie mógł też przecież prosić Danielle, by przez ten czas zamieszkała z Blue, bądź też wzięła ją do siebie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Rowena nie lubi spędzać nocy sama, gdyż samotność pod każdą postacią niezmiernie ją przerażała. Był to lęk, którego nie mogła się pozbyć. Dziewczyna mimo to zachęcała Malika do wyjazdu, zupełnie zapominając o  możliwości odrzucenia przez nich prepozycji tak znakomitej trasy koncertowej. Z pewnością nie przez nią! Nie mogła jednak polecieć tam z Zaynem. Miała wiele do zrobienia tu na miejscu, w Londynie. Nie mogła też od tak zostawić pracy w teatrze, przecież wszyscy tam na niej polegali. Dlatego, pewnego dnia, kiedy wylot z kraju był już przesądzony, Zayn nagle rozpłynął się w powietrzu i nikt nie wiedział, dokąd się udał.. Co więcej, specjalnie zostawił telefon w domu, by nie być zmuszonym go odbierać. Bo przecież, gdyby to zrobił musiałby okłamać Rowenę, a tego zdecydowanie nie chciał.
Przekręcił klucz w zamku, by chwilę później pchnąć drzwi mieszkania.
- Zayn, zamorduję cię! – krzyknęła na wejściu Ivy, biegnąc z sypialni do niewielkiego przedpokoju. – Nie masz pojęcia, jak się o ciebie martwiłam!
Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie przyglądając się swojemu chłopakowi z ogromną uwagą.
- Co to jest? – zapytała wskazując na trzymane w rękach chłopaka pudełko i mrużąc przy tym oczy.
- Przepraszam – zaczął – ale nie mogłem inaczej. Zbyt dobrze cię znam, panno Blue.
- Co tym razem przeskrobałeś, Malik? – zapytała zakładając ręce na piersi.
Zayn zaśmiał się mimowolnie.
- Dlaczego myślisz, że coś przeskrobałem? Trochę wiary!
Nic nie odpowiedziała. Czekała, aż chłopak sam ruszy z wyjaśnieniami.
Tymczasem Zayn minął ją przechodząc do sypialni. Trzymane dotychczas pudełko położył ostrożnie na łóżku odwracając się do swojej dziewczyny.
- Roweno Ivy Blue, – zaczął oficjalnie – dobrze wiesz, że ciężko przychodzi mi zostawienie cię samej w tym wielkim mieście…
- Nie jestem już dzieckiem, Javadd – przypomniała mu, używając jego drugiego imienia. Zawsze to robiła, gdy ten używał jej pierwszego, którego po prostu nie znosiła. Nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego rodzice wybrali dla niej takie imię. Dlatego, by go unikać po prostu kazała na siebie wołać Ivy.
- Możesz mi nie przerywać? – zapytał, próbując zachować kamienną twarz, jednak jego usta mimowolnie wykrzywiły się w uroczym uśmiechu. – Tak więc, zbyt bardzo cię kocham, by zostawić cię samą. Dlatego, znalazłem ci towarzysza. A właściwie towarzyszkę!
- Zayn! – ponagliła go, panicznie spoglądając na pudełko.
Malik nie mogąc już dużej wytrzymać ponownie złapał przeniesioną przez siebie rzecz, która po bokach miała wycięte szczeliny. Rozchylił dwa nachodzące na siebie płaty, w momencie gdy Ivy nachyliła się tuż nad jego ramieniem, nie mogąc poskromić swojej ciekawości.
Gdy tylko ujrzała biszkoptową kulkę leżącą w samym koncie pudełka jęknęła oczarowana widokiem.
- Kupiłeś mi pieska? – powiedziała rozczulona, sięgając po przestraszonego czworonoga. Mechanicznie przytuliła go do piersi jak ukochanego pluszowego misia.
- Już nie będziesz musiała podczas moich wyjazdów spać ze Słoniem Thomasem.
Szatynka otworzyła szeroko buzie, mierząc Zayna srogim spojrzeniem.
Ivy była jedną z tych nielicznych już pełnoletnich osób, które posiadają pluszowe zabawki. Blue miała dokładnie jedną – Słonia Thomasa.
- Spokojnie, twoja tajemnica jest ze mną bezpieczna – powiedział, kładąc dłonie na jej biodrach.
Zayn wiedział o Słoniu Thomasie od momentu, kiedy zaczęli się ze sobą spotykać „na poważnie” i wcale mu to nie przeszkadzało, co więcej, uważał to za słodkie.
Rowena stanęła na palcach, uśmiechając się ciepło do Zayna,  po czym złożyła na czubku jego nosa delikatny pocałunek.
- Uważasz, że cię zastąpi? – zaśmiała się.
- Sprzedawca powiedział, że może obronny pies to nie jest, ale z pewnością nie da cię skrzywdzić. Zresztą już sobie z nią pogadałem, – wskazał na psa – obiecała, że będzie cię pilnować i bronić, jak tylko potrafi.
Rowena zaśmiała się wesoło sprawiając, że i na twarzy Malika również pojawił się uśmiech.
- Teraz mamy znacznie poważniejszy problem na głowie niż moje bezpieczeństwo – oświadczyła po chwili. – Jak ją nazwiemy?
Zayn zagryzł dolną wargę. Tylko tej kwestii nie wziął pod uwagę.
- Cholera – jęknął.


Ivy ponownie uśmiechnęła się do Zayna. Musiała przyznać, że zdołała przez ostatni czas polubić tego chłopaka. Zastanawiała się nawet „jak można go nie lubić”, w końcu był przesympatyczny. Choć z pozoru wyglądał, jak typowy niegrzeczny chłopiec, jego wnętrze okazało się zupełnie inne.
Dodatkowo był niemalże na każde jej zawołanie, co czasami nieco ją bawiło. Zdołała już nawet poznać jego nawyki, a jednym z nich było nerwowe zagryzanie dolnej wargi. Wydało jej się to jednak niezwykle urocze, ale w żadnym stopniu nie miała zamiaru się zdradzić.
- Często wyjeżdżaliście? – zapytała po tym, jak Zayn krótko opowiedział jej o pojawieniu się Zavy w ich domu.
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem, czy aż tak często, ale kiedy już to się zdarzało potrafiliśmy zniknąć z Londynu na co najmniej tydzień.
- Nie przeszkadzało mi to?
Zayn podszedł do dużego łóżka zasiadając po jego przeciwnej stronie.
- Ostatnio od rana do wieczora siedziałaś w teatrze – wyjaśnił.
- Tak – westchnęła. – Danielle coś o tym wspominała.
- Ale byliśmy w stałym kontakcie – kontynuował. – Nie byłaś sama – przypomniał jej po chwili. – Zavy dzielnie się tobą opiekowała. Co prawda, musiałaś zamawiać jedzenie do domu – urwał lekko się krzywiąc.
Ivy roześmiała się gwałtownie.
- Jednego możemy być pewni. Z pewnością mój talent kulinarny nigdy się nie zmieni.
- Z grzeczności nie zaprzeczę – oznajmił Zayn, próbując brzmieć jak najbardziej poważnie.
Dziewczyna pokręciła głową z niedowierzaniem, sięgając po poduszkę i mechanicznie rzucając nią w stronę chłopaka. Nie było dla niej to niespodzianką, kiedy Zayn pochwycił ją w locie. Widocznie, był już do tego przyzwyczajony.
- Przeglądałam twittera – zagaiła. – Nie miałam pojęcia, że jest tam aż tyle ludzi – zaśmiała się. – To niesamowite, jak wasi fani się o mnie troszczą. Dostałam chyba z milion wiadomości!
- Zawsze tak było – wzruszył ramionami. – Co prawda, po pierwszej naszej randce byłem mocno przerażony, gdyż nie sądziłem, że przyjmą cię z otwartymi ramionami. Danielle z początku też przecież nie miała lekko. Ale pokochali cię tak szybko, jak ja.
Ivy zawahała się. Ostatnie zdanie wypowiedziane przez chłopaka usłyszała bardzo wyraźnie, jednak nie wiedziała, jak ma się do niego ustosunkować. Przecież nic nie mogła mu odpowiedzieć. Ledwo go znała.
Kierowało nią tylko dziwne przeczucie, którego nie mogła nawet zrozumieć. Wiedziała, że coś jest w tym chłopaku, co ją do niego przyciąga, ale jeszcze nie wiedziała, co.
- Może wyjdziemy z nią na spacer? – zapytała Ivy.
Pies momentalnie podniósł się unosząc uszy i pokazując tym samym, jak słowo „spacer” działa pobudzająco.
Zayn zaśmiał się z reakcji czworonoga, który tylko w momencie, gdy Zayn się uniósł zeskoczył z łóżka.
- Chyba Zavy ten pomysł się spodobał – zaśmiał się Malik.
Gdy tylko szatynka zsunęła się z łóżka psina zaczęła ganiać swój własny ogon powodując szerokie uśmiechy na twarzach swych właścicieli.
Nie minęła minuta kiedy cała trójka kierowała się ku wyjściu z mieszkania, by wspólnie przechadzać się ulicami Londynu.
Ivy nie do końca wiedziała, dlaczego to zaproponowała. Coś nią poruszyło. Tylko co?
Nie była w stanie sobie wyobrazić radości Zayna, którą odczuwał, gdy tylko zadała to pytanie. Nie miała pojęcia, że jego serce nagle zabiło szybciej, by chwilę później zaprzeć mu dech w piersiach. Czuł się tak, jakby szedł z dziewczyną na pierwszą randkę. Tyle, że z Ivy zaliczył ich już miliony. Każda jednak zawsze była zupełnie inna. Każda pozwalała mu poznać swoją dziewczynę z innej strony.
Nikogo dotąd nie kochał tak mocno. Nikogo dotąd tak nie pożądał. O nikim nigdy tak nie marzył, jak o Rowenie Ivy Blue – dziewczynie, która skradła jego serce. Dzięki niej jego życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Potrafiła jednym spojrzeniem sprawić, że z niegrzecznego chłopca, noszącego maskę ignorancji, stawał się czuły i pełen ciepła.
Nauczyła go, jak kochać. Pokazała mu prawdziwe życie. Prawdziwe uniesienia, rozterki i pożądania. W ostatnim czasie zadawała mu niewyobrażalny ból, choć zupełnie sobie z tego nie zdawała sprawy. Jednak każde, nawet te najdrobniejsze uczucie było warte sekundy spędzonej z Ivy.
Pokochał ją i wiedział, że może ją nazwać tą jedyną.

Z nią miał wszystko, był kim tylko sobie wymarzył. Więc kim był bez niej?