Ivy wbiegła do mieszkania
niezwłocznie kierując się do sypialni. Rzuciła swoją podręczną torbę na łóżko,
gdzie obecnie wylegiwał się Ant Riach – najlepszy przyjaciel Zayna. Chłopak
leżał na brzuchu z laptopem przed sobą, jednak gdy tylko weszła Ivy uniósł się
na łokciach przyglądając jej się uważnie.
- Co tam, Rowenko? – zapytał, zaczepnie szczerząc się do niej. To
niesłychane, jak pojawienie się szatynki od razu mogło poprawić mu humor.
- Sieć cicho, Andy – zawołała tak, jakby znali od dawna. Jednak, jakby
nie było, dziewczyna widziała go wczoraj „po raz pierwszy”.
Szybko pokierowała się w stronę łazienki, czując już od jakiegoś czasu
pilna potrzebę skorzystania z toalety. Wysiedzenie w samochodzie w drodze
powrotnej do domu wydawało jej się niemal niemożliwe, jednak nie chciała się
zatrzymywać, stwierdzając, że na pewno przetrwa. Gdy w końcu dotarła pod
apartamentowiec biegiem rzuciła się w stronę wejścia, by jak najszybciej
znaleźć się w swoim mieszkaniu. Było to dość zabawne zdarzenie, jednak Ivy
obiecała sobie, że będzie się śmiała dopiero, jak załatwi swoją potrzebę.
W tym samym momencie z łazienki wyszedł Zayn nieświadomie zastawiając
jej swoją osobą przejście. Ubrany jedynie w dresowe bawełniane spodnie
spoglądał na nią z szerokim uśmiechem. Jego nagi tors uwidaczniał nie tylko
muskularny brzuch, ale także kilka tatuaży. Szatynka mimowolnie dostrzegła
jeden z nich znajdujący się tuż nad sercem. Mała literka „I” wprawiła ją w
lekki szok, ale także spowodowała dziwne ukłucie w klatce piersiowej.
Nie mogąc przeciągać tej chwili szybko ominęła chłopaka, by jak
najprędzej znaleźć się w łazience. Zatrzasnęła za sobą drzwi tym samym
powodując śmiech Anta, z którego twarzy wciąż nie schodził uśmiech.
- Co cię tak cieszy? – zapytał Zayn marszcząc brwi.
- Nic – odparł zagadkowo chłopak, ponownie spoglądając na ekran
monitora.
Malik odwrócił
się w stronę drzwi łazienki mimowolnie się uśmiechając.
Gdy tylko przeprowadził się razem z Ivy do nowego apartamentu musiał
zaprosić braci Riach na tak zwaną parapetówę. Oczywiście, nie była to huczna
impreza, gdyż obejmowała zaledwie cztery osoby – Zayn, Ivy, Anthony i Danny.
Razem z Roweną obiecał, że dla pozostałych znajomych urządzą ją kiedy indziej,
jednak wcale nie uśmiechało im się spraszanie tak wielu ludzi do ich małego
mieszkanka. Mieszkania, które miało za zadanie symbolizować ich prywatność.
Postanowili więc, że owa parapetówa odbędzie gdzieś indziej, co jednocześnie
spowodowało, że nie odbyła się wcale.
Ich mieszkanie nie było przystosowane do szczególnego zapraszania gości.
Było bardzo skromne i posiadało zaledwie jedną sypialnię z łazienką i sporą
kuchnię służącą jednocześnie za jadalnie, z której było wyjście na niewielki
taras. Nic więcej, bo tak naprawdę reszta wydawała im się zupełnie
niepotrzebna.
Mały problem pojawiał się tylko wtedy, kiedy mieli spodziewać się gości.
Zayn częściej odwiedzał swoją rodzinę w Bradford niż ta przyjeżdżała do
Londynu, ale nie obejmowało to braci Riach. Zayn nie chciał wysyłać ich do
hotelu, dlatego za każdym razem rozkładał im na ziemi materace. Choć nie było
to ugoszczenie, jakiego można się spodziewać po gwieździe światowego formatu,
tak naprawdę nikomu to nie przeszkadzało. Nawet ich niewielkie mieszkanie,
które dla czterech osób wydawało się dość ciasne ich nie przerażało. Była to
miła odmiana, szczególnie, że gościli zawsze roześmianych braci Riach.
- Zayn, zapomniałam wziąć piżamy!
– zawołała nagle Ivy z łazienki, gdy trzech facetów znajdowało się właśnie w
sypialni, plotkując gorzej niż ich babcie.
Chłopak nie pytając o nic
podszedł do szafy dziewczyny i wziął z niej jeden z wielu „kompletów”
piżamowych, kierując się prosto do łazienki. Lekko uchylił drzwi prześlizgując
się przez szparkę tak, aby przypadkiem nie odsłonić za dużo, kiedy spostrzegł
stojącą zupełnie nago dziewczynę.
Uśmiechała się do niego łobuzersko.
Nie zważając na nic podszedł do
niej kładąc ręce na jej biodrach.
W przyjmowaniu gości był także
jeden minus. Ich prywatność łącząca się ze swobodą okazywania sobie czułości
musiała nieco przycichnąć, by nie wprowadzać ludzi w zakłopotanie. Teraz jednak
znajdowali się w łazience za zamkniętymi drzwiami.
Przyciągnął dziewczynę do siebie
zachłannie wpijając się w jej usta. Ivy nie czekała na specjalnie zaproszenie i
szybko ściągnęła z chłopaka koszulkę. Nie mieli zbyt dużo czasu, więc musieli
go wykorzystać, jak najlepiej.
- Słuchasz mnie? – zapytał zirytowany Ant. – Idziesz zapalić, czy nie?
Zayn na powrót zwrócił się w stronę swojego przyjaciela, by po chwili
pokiwać twierdząco głową. Sięgnął po koszulkę leżąca na krześle i szybko włożył
ją na siebie kierując się w stronę kuchni, z której wychodziły drzwi na taras.
Tylko tam mógł palić. Ivy nie przepadała za dymem unoszącym się w mieszkaniu,
dlatego Zayn za każdym razem, gdy odczuwał potrzebę zapalenia musiał tam
wychodzić.
Przeszedł do balustrady upierając
się o nią. Anthony podał mu paczkę papierosów, gdy tylko sam wyjął jednego i
zapalił. W tym samym momencie w progu pojawiła się Ivy delikatnie się do nich
uśmiechając. Kilka sekund później zasiadła dokładnie w tym miejscu, gdzie stała
i oparła głowę o ścianę budynku.
- Co cię tak wykończyło, Rowenko? – zapytał wesoło Ant. Jak to możliwe,
że ten chłopak nigdy nie tracił dobrego humoru? Przypomniał on dziewczynie
trochę Louisa i Nialla, którzy cały czas żartowali, a powstrzymanie ich od tego
wydawało się niemożliwe.
- Amanda – wyjaśniła przywołując imię jednej z dziewczyn, z którą
musiała pracować w teatrze. Blondynka za każdym razem działa jej niesłychanie
na nerwy.
Ivy po raz drugi od wypadku wybrała się do teatru, by uzgodnić ze
swoimi przełożonymi wiele znaczących rzeczy. Danielle oczywiście wcześniej
zawiadomiła ich o wypadku i jego konsekwencjach i choć Rowena już była tam z
dziewczyną, czuła, że powinna odwiedzić to miejsce jeszcze raz, by pokazać, że
naprawdę zależy jej na tej pracy.
Zayn zaśmiał się, gdyż w jego
głowie momentalnie pojawił się obraz blondynki, za która nawet on nie
przepadał.
Ivy wzruszyła jedynie ramionami, a po kilku sekundach spojrzała na
Malika nie mogąc wyrzucić z głowy niewielkiego tatuażu, jaki dziś przypadkiem
zobaczyła. Mała literka „I” będącego pierwszą literą jej imienia szybko wbiła
jej się głęboko w pamięć. Czy na pewno zrobił go z myślą o niej? A może tu
chodziło o coś zupełnie innego, a ona teraz dorabia sobie dodatkową historię?
- Jutro wielki dzień, co? – zagaiła, uśmiechając się blado do mulata.
Już jutro miał odbyć się koncert One Direction w Londynie. Był to
jedynie chwilowe pożegnanie z miastem przez trasą koncertową, jaką mieli
rozpocząć już za dokładnie trzy dni po Ameryce Północnej. Zayn bardzo obawiał
się tej chwil, która była jednoznaczna z rozłąką z Ivy. Dziewczyna nie
zdecydowała się mu towarzyszyć podczas tego wydarzenia. Jeszcze przed utratą
pamięci, szatynka otwarcie mówiła, że musi się także skupić na swojej pracy w
teatrze. Zaprzepaszczenie tak wielkiej szansy, jaką dostała było by dla niej
czymś naprawdę strasznym, szczególnie, że tak wiele osób na nią liczyło. Wtedy
Malik jednak uznał, że nie jest to przecież koniecznością, w końcu będą mieli
ze sobą stały kontakt. Teraz jednak strasznie obwiał się tego dnia, wiedząc, że
tak wiele przez ten wyjazd może stracić. Co będzie z Ivy? Czy dziewczyna będzie
na niego czekać?
Co prawda, uzgodnił z menagerem, że co dwa tygodnie będzie miał lot do
Londynu, jednak, czy to mogło wystarczyć? Nie mógł zawieść fanów, którzy już
dawno temu kupili bilety na koncerty chcąc zobaczyć swoich idoli. Nie mógł
także zawieść swoich przyjaciół, którzy bez niego nie byli One Direction. Ale
czy mógł zostawić Ivy?
- Masz najlepsze miejsca, dziewczyno – powiedział Anthony, gdy Zayn
otwierał już buzię, by udzielić jej odpowiedzi. – To dla ciebie powinien być
wielki dzień!
Ivy tylko przewróciła teatralnie oczyma.
- Tak mi przykro, że zaraz po koncercie musisz wracać do domu –
odrzekła, starając się zachować powagę. Niestety widząc minę chłopaka nie
wytrzymała i wybuchła głośnym śmiechem, tym samym powodując, że jej biszkoptowy
labrador szybko stanął tuż za nią, chcąc sprawdzić, co się dzieje.
- Zavy – zawołała dziewczyna wesoło, głaszcząc psa. – Idziemy jutro na
koncert – dodała jakby psina miała ją zrozumieć.
Zavy jednak zaszczekała, sprawiając, że cała trójka wybuchła głośnym
śmiechem, ale to Zayn cieszył się najbardziej. Czuł, że po woli odzyskuje jakąś
część swojego dawnego życia.