Ten, jeszcze jeden przystanek w
drodze do domu wydawał mu się niezbędny. Choć w Brighton z Ivy był tylko jeden
raz, droga do jej rodzinnego domu zakodowała mu się głęboko w pamięci.
Wychodząc z samochodu nie czuł się jednak tak obco, jak za pierwszym
razem, kiedy tu przyjechał. Nie miał najmniejszego pojęcia, z czym to jest
związane, ale towarzyszyła mu pewność,
że przyjechał w odpowiednie miejsce.
W jego głowie od razu pojawiły się
jasne obrazy dzielnicy, do której przyjechał zaledwie pół roku temu, by poznać
ojca Ivy. Wtedy ten krok wydawał się im obojgu słuszny. Doskonale pamiętał to
miejsce. Przy niemalże każdym domu w okolicy bawiły się wesoło dzieci. Wtedy,
kilku z nich wesoło powitało Ivy zwieszając się jej na szyi i puściło dopiero,
gdy dziewczyna zakomunikowała, że się dusi. Tu wszystko wydawało się niezwykle
proste. I zapewne w jego głowie tak wyglądałoby to miejsce, gdyby nie znał
historii przedstawionej mu przez swoją dziewczynę.
Dla Ivy wcale nie były to
najwspanialsze chwile w życiu. Oczywiście, nigdy nie uskarżała się na swoje
dzieciństwo. Co więcej, uważała je nawet za najwspanialsze na świecie. Jednak
wszystko zmieniło się po pewnym, niezwykle dla niej dramatycznym wydarzeniu,
jakim była śmierć matki. Kobieta zmarła kilka lat temu, kiedy Rowena miała
zaledwie czternaście lat. Od tamtego czasu wszystko się zmieniło. Ethan się
zmienił.
Ethan, ojciec Ivy, niegdyś wesoły, kochający życie zmienił się w gbura,
nie zwracającego najmniejszej uwagi na otaczający go świat. Niemalże przestał
wychodzić z domu zatracając przy tym dawny charakter i stając się człowiekiem,
którego w dawnych latach sam by potępił za brak zainteresowania życiem innych i
brakiem wrażliwości na jakiekolwiek problemy ludzi. Rowenę starał się zamknąć w
klatce, jaką był jej własny dom, w obawie, że któregoś dnia straci i córkę.
Stracił. Ale tylko i wyłącznie przez swój brak zaufania do świata i
innych ludzi. Sprawił, że Ivy niczego tak nie pragnęła, jak wyrwać się z
Brighton i zacząć wszystko od nowa.
Zayn zbliżył się do potężnych drzwi
posiadłości pana Blue i zapukał kilkakrotnie. Minęła długa chwila, gdy w końcu
drzwi się otworzyły, a przed Malikiem stanął Ethan Blue.
Wyglądał na
człowieka zmęczonego życiem, co wcale nie zaskoczyło Zayna. Włosy pana Blue
posiwiały do końca, a czubek głowy wyłysiał. Ubrany w czarne spodnie i mający
na sobie sztruksową, przetartą kamizelkę podpierał się na lasce.
- Zayn… - powiedział zaskoczony. – Czy?...
- Nie, proszę pana – zaprzeczył szybko, chcąc uspokoić starca. – Po
prostu… - urwał.
Co „po prostu”? Dlaczego właściwie tu przyjechał? Co chciał osiągnąć?
- Wejdź. Właśnie miałem otworzyć butelkę brandy.
- Przyjechałem samochodem – wyjaśnił szybko, zamykając za sobą drzwi i
przechodząc za mężczyzną ciasnym korytarzykiem do salonu.
- To dobrze. Trochę to niezręczny moment, bo prawdę mówiąc niczego ci
nie proponowałem, młodzieńcze. Informowałem jedynie, w czym właśnie mi
przeszkodziłeś. Tobie mogę najwyżej zaparzyć herbatę, ale nie jestem pewien,
czy coś takiego mam. Sam rozumiesz, chłopcze, to nie jest rodzaj trunku, jaki
preferuję.
- Proszę się nie kłopotać – odpowiedział Zayn, momentalnie
przypominając sobie o ich niezręcznym pierwszym spotkaniu.
Siedział na wersalce w salonie wpatrując się w drzwi, za którymi przed
chwilą zniknęła Ivy ze swoim ojcem. Dziewczyna, była wyraźnie oburzona tym, jak
pan Blue potraktował Zayna, dlatego poprosiła go na słówko, chcąc z nim
porozmawiać na osobności.
- Żarty sobie stroisz? – warknęła
dziewczyna ściszonym głosem, jednak Malik bardzo dokładnie słyszał każde jej
słowo, choć znajdowali się w innm pomieszczeniu.
- Od razu oskarżasz mnie o
strojenie sobie żartów? Córeczko, proszę cię, to całkiem poważny zarzut.
- Przestań!
- Nie przestanę, bo to ty
zaczęłaś, więc i ty musisz to skończyć – odpowiedział pan Blue spokojnym tonem,
który sprawił, że Ivy była na niego jeszcze bardziej zła.
- Ja zaczęłam? – prychnęła. –
Niby jak?
- A tak, córeczko.
Przyprowadziłaś tego młodzieńca pod mój dach. Uznałem to więc, za rozpoczęcie
Igrzysk.
- To przechodzi ludzkie pojęcie!
– oburzyła się.
- Tutaj wyjątkowo muszę się z
tobą zgodzić. Sam do tej pory nie mam najmniejszego pojęcia, jak narodził się
twój zwariowany pomysł, by przyprowadzić wyznawcę islamu pod mój dach. Absurd,
czyż nie?
- Jak możesz oceniać człowieka,
po tym, jaką wiarę wyznaje?
- Otóż, mogę. Cóż zrobić, nastały
ciężkie czasy.
- Nikt nie dał ci takiego prawa!
- Nie nazywaj mnie nikim,
córeczko – odparł spokojnie. Malik nawet podejrzewał, że teraz na jego twarzy
tli się delikatny uśmiech, jakby mężczyzna spodziewał się, że tę rozmowę wygra.
Zdołał sobie także wyobrazić, jak twarz Ivy przybiera niezwykle surowy wyraz.
- Posłuchaj mnie – zaczął. –
Rozumiem, młodzieńcza miłość i te sprawy, bla bla bla. Musisz jednak wiedzieć,
że za kilka lat nic nie będzie takie proste. Wydaje ci się teraz, że możesz podbić
świat, ale nic bardziej złudnego. Wasza religia ma zupełnie dwa różne
rozgałęzienia i tego nie jesteś w stanie pogodzić.
- Pozwól, że coś ci powiem o
rozgałęzieniach – oznajmiła, już nieco spokojniejszym głosem, przypominającym
ton pana Blue. Jednak Malik doskonale wyczuwał ból w jej głosie, który wiązał
się z brakiem akceptacji u ojca, już jedynej jej rodziny. – Zaraz moje i twoje
życie tak się rozgałęzi, że odnalezienie pnia drzewa, z którego pochodzimy stanie się całkiem niemożliwe. Nie masz
wpływu na moje wybory, a tak się składa, że już jednego dokonałam. Cokolwiek
teraz powiesz, nie sprawi, że zostawię Zayna. Zaakceptuj go, bo w innym wypadku
stracisz mnie. Nie żartuję.
- Rowena nie chciała przyjechać z tobą? – zapytał przerywając wspomnienie
Zayna, który i teraz wracał myślami do wojowniczej postawy Ivy, która przed
utratą pamięci była w stanie poświęcić naprawdę wiele, by być z nim. Wtedy wybrała
Zayna Malika, jednak teraz, ten wybór był spowity mgłą.
Chłopak spojrzał na twarz Ethana Blue, zdając sobie sprawę, jak ten
rozpaczliwie tęskni za swoją małą córeczką.
- Ivy nie wie, że tu jestem.
- Och! –
westchnął. – Czemu więc zawdzięczam twoją niespodziewaną wizytę? Skoro Roweny
tu nie ma, nie musisz udawać, że darzysz mnie tak wielką sympatią, by złożyć mi
wizytę.
Zayn pokręcił z niedowierzaniem głową. Szczerość ojca Ivy wciąż była
dla niego wielkim zaskoczeniem, a przecież powinien się już do niej
przyzwyczaić. Choć pana Blue spotkał dotąd tylko raz, niejednokrotnie słyszał o
nim od swojej dziewczyny.
- To niesamowite, jak bardzo mnie pan nienawidzi.
- Od razu tam nienawidzi – prychnął. – Nienawidzę to sąsiadki z
naprzeciwka. Kobieta jest tak wścibska, że co dnia zagląda mi w okno,
przechodząc na ploty do sąsiadki mieszkającej w domu obok mnie. Znowu ta druga
hoduje jakieś kwiaty, na które najwyraźniej wywołują u mnie reakcje alergiczną.
Ale jak tu wytłumaczyć babie, by przestała je hodować? Ona wciąż powtarza, że
mówię by ścięła to ustrojstwo tylko po to, by zrobić jej na złość. A przecież
do złośliwych ludzi to ja nie należę. Więc nie, nie nienawidzę cię. Po prostu
myślę, że nie jesteś odpowiedni dla Rowenki.
Zayn za bardzo nie rozumiał, czemu
miał służyć ten potok słów. Nie wiedział nawet, co powinien na to odpowiedzieć.
„Dziękuję, że mnie pan nie nienawidzi” wydało się zbyt śmieszne.
- Jak się czuje Rowena? – zapytał mężczyzna wybawiając Malika od
sklecenia jakiejś sensownej odpowiedzi.
- Na razie nie odzyskała pamięci, jeśli pan o to pyta.
- Nie pytam o jej pamięć, chłopcze. Pytam, jak się czuje.
- Dobrze. Spędza dużo czasu z Danielle. próbując narzucić swojemu życiu
jakiś porządek, dawną rutynę.
- Danielle? Och, tak. To porządna dziewczyna.
Zayn ponownie nie wiedział, co powinien odpowiedzieć mężczyźnie.
- Co tak stoisz? Siadaj!
Malik dopiero teraz zdał sobie sprawę, że stoją naprzeciw siebie w
salonie, mierząc się przenikliwymi spojrzeniami.
Momentalnie przeszedł do jednego z dwóch foteli otaczających niewielki
stolik. Szybko zauważył, że na jego blacie znajdują się porozrzucane
fotografie. Mechanicznie wziął do ręki jedną z nich - przedstawiała Ivy i jej
mamę. Obie siedziały na ławce w parku, szeroko uśmiechając się do obiektywu.
- Są do siebie bardzo podobne – zauważył Zayn.
- O tak! – podchwycił pan Blue. – Nie tylko z wyglądu. Charakter też
mają bardzo podobny, są tak samo uparte. Ivy naprawdę bardzo mi przypomina moją
żonę, co wcale nie pomaga mi zapomnieć o Sylvii.
- Tu nie chodzi o zapomnienie – wtrącił Zayn, - tylko o pogodzenie się
ze stratą bliskiej osoby.
- To jedno i to samo! – prychnął pan Blue, machając lekceważąco ręką.
- Wcale nie. To dwie różne rzeczy. Nikt nie może zostać zapomniany.
Założę się, że pani Blue zostawiła w pana głowie wiele wspomnień i nie sądzę by
chciał je pan kiedykolwiek porzucić.
Ethan Blue wpatrywał się z uwagą w Zayna, jakby doszukując się czegoś w
jego pewnym spojrzeniu.
- Masz rację, chłopcze, to naprawdę masa wspomnień i trudno zdecydować,
które z nich jest cenniejsze od drugiego.
Zayn poczuł pewną więź z panem Blue. Rozumiał go doskonale, nie tylko
dlatego, że i on kiedyś kogoś stracił. Teraz w głowie miał tylko Ivy i masę
wspomnień, z których wyłowienie tego najważniejszego wydawało się niemożliwe,
ponieważ każde z nich było dla niego tak samo istotne. Każde wnosiło do jego
życia naprawdę wiele. Dostarczało mu światła.
- Masz rację, chłopcze – powtórzył pan Blue posyłając Zaynowi
spojrzenie, jakim dotąd nigdy go nie obdarzył. Po raz pierwszy dostrzegł
akceptację ze strony Ethana Blue.
Był to zdecydowanie przełomowy moment, który jedynie utwierdził Zayna w
przekonaniu, że zawsze jest o co walczyć. A najcenniejszym skarbem po raz
kolejny okazała się Ivy.
Noo rozdział super :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Nie no, zajebiste nie ma co xx Chociaż i tak dla mnie za krótkie.
OdpowiedzUsuń`. S.
spotkanie uroczego chłopaka, bez pamięci zakochanego w nic niepamiętającej dziewczynie i jej nieco zrzędliwego ojca? - ciekawie ^^ w sumie to chyba trochę nie zrozumiałam, jaki dokładnie był cel tej wizyty, ale nie przeszkadza mi to ;) dostosuję się do wszystkiego, co napiszesz ;) rozdział wyszedł ci fantastycznie, można ci tylko pozazdrościć talentu ;) i dziękuję ci, że dzięki tobie mogę czytać tak wspaniałe rzeczy ♥
OdpowiedzUsuń@Kramel97
Hey to jest świetne ale za krótkie. Mogłabyś chociaż dodawać częściej
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ojciec Ivy powoli zaczyna akceptować Zayna, choć nie polubiłam go i to chyba się nie zmieni. Mniejsza o to. Zayn podąża w dobrym kierunku, tak mi się przynajmniej zdaje.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na następny! <3
jak zwykle pięknie. dobrze, że ojciec Ivy w końcu zaakceptował Zayna. szkoda, że tak krótko :'( nie moge sie doczekac czegos nowego. moglabys mnie informowac na gg? 8371356, ale jesli nie, to zrozumiem. i tak tu wchodze praktycznie codziennie :D
OdpowiedzUsuńMasz wspaniały talent, Twój blog wyróżnia się od innych swoją oryginalnością. Jest wiele opowiadań Twojego pomysły, ale uważam, że Twój jest wyjątkowy. Zresztą, tamtych nie czytam.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następną notkę, życzę weny. ♥
mój ojciec zachowałby sie DOKŁADNIE tak samo. chociaż jest opcja, że w ogóle by go nie wpuścił do domu... a tak btw to kocham Cię!! za opowiadanie, za komentarze u mnie. Nie sądziłam, że zwykłe opowiadanie może dać poczucie, że się naprawdę zna autora, a tak się stało w tym przypadku :*
OdpowiedzUsuńJak zawsze - świetny rozdział . ! :) .
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i mam nadzieję, że będzie chociaż odrobinkę dłuższy . ^^ .
Pozdrawiam. ; * .
KOCHAM TEGO BLOGA TEN ROZDZIAŁ I CIEBIE <3
OdpowiedzUsuńCZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA KOLEJNY ROZDZIAŁ , MYŚLĘ ŻE NIEDŁUGO GO WSTAWISZ . mÓJ ULUBIONY BLOG <3 <3 <3
omnomomnom <3 uwielbiam to opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuńoh, to smutne, że ojciec Ivy nie potrafił zaakceptować Zayna tylko ze względu na jego religię. to chore. wkurza mnie takie coś. ale na szczęście teraz zaczęli się jakoś dogadywać (:
OdpowiedzUsuńprzepraszam, że tak długo mnie nie było. już wszystko nadrobiłam i nawet cieszę się, że mnie nie było, bo mogłam czytać rozdział za rozdziałem - jak książkę (jeśli nadal jest mi mało, mogę przejść do następnego rozdziału, nie muszę czekać aż dodasz coś nowego :) ).
OdpowiedzUsuńTa historia jest piękna! Bardzo podoba mi się pomysł oraz twój styl pisania. Wprawdzie znalazłam kilka błędów, ale w starciu z fabułą przegrywają ;d
Nie pamiętam teraz czy to było na tym blogu, czy na "cry-to-me", ale zauważyłam, że nadużywasz słowa "momentalnie" i "mechanicznie".
Nie wiem co mam jeszcze napisać.. Rozdział jak zwykle cudowny, uwielbiam czytać twoje opowiadania! Trochę krótki, w porównaniu do poprzednich. Nie mogę się doczekać następnego, informuj mnie dalej : ))
Tak, to prawda - "mechanicznie" i "momentalnie" to mój mały problem. Choć staram się je ograniczać, jak widać nie wychodzi mi to najlepiej. :(
UsuńOooo.. interesujący pomysł, z tym odwiedzeniem ojca Ivy. W końcu w tej chwili dość sporo ich łączy (Zayna i Pana Blue).. Może nawet wreszcie się dogadają. ;)
OdpowiedzUsuńByłoby wspaniale! Czy Ivy kiedyś wróci pamięć? Mam nadzieję, że tak. Zayna by to wiele kosztowało, gdyby musieli zacząć wszystko od nowa.
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale wiesz.. Wakacje! :D
Do następnego!
Andziaaaa. ;*
strasznie, ale to strasznie mi się podoba! :D :* uwielbiam Twoje rozdziały, chociaż nie powiem - są coraz krótsze -.- ale tak czy siak, bardzo wciągają :D:D
OdpowiedzUsuń@kochamzayyna
Nie wiem co dokładnie mam sensownego sklecić.
OdpowiedzUsuńWpadłam tutaj dosłownie przez przypadek, przeczytałam całego bloga od deski do deski i czuję się w pewien sposób lepiej. Piszesz tak doskonale, choć pojawiają się błędy merytoryczne i metaforyczne, to nie ma znaczenia. Jestem zachwycona, w uwierz- rzadko bywam ;) Będę czytać kolejne rozdziały z tym, że proszę, proszę, proszę Mogą Być Dłuższe, takie jak na początku ...
Nie umiem użyć teraz żadnych sensowych słów, żeby wyrazić to co kłębi się w mojej głowie. Przypomina mi to film "I, że Cię nie opuszczę"... Może to przypadek, może wzorowałaś się na tym, może coś jeszcze innego skusiło Cię do napisania tego opowiadania... Wiem jedno, bez względu na wszystko będę czekać na następny rozdział.
xoxoxo, A.
Zapraszam serdecznie: http://zapomnijgdykochasz.blogspot.com.
Ja również piszę o Zayn'ie ;P