Żyjesz myśląc, że masz całą
wieczność na rozpatrywanie najróżniejszych spraw. Nie zdajesz sobie sprawy, że
jedna chwila potrafi zniszczyć wszystko. Sprawić, że jakiekolwiek jutro
przestaje istnieć. Przewrócić twoje życie do góry nogami, pokazując ulotność
chwil. Zdajesz sobie sprawę z tego, jak wiele miałeś, gdy jedyne, co trzymasz w
swoich ramionach to wspomnienia.
Ciemnowłosy chłopak wpatrywał się w
nieruchome ciało dziewczyny, przypominając sobie spojrzenie jej czekoladowych
oczu. Marzył, by uchyliła teraz powieki i
nie trzymała go już dłużej w niepewności. Chciał usłyszeć jej melodyjny śmiech,
który za każdym razem sprawiał, że na jego twarzy pojawiał się uśmiech, a serce
rozgrzewało przyjemne ciepło. Nie miał pojęcia, jak ta dziewczyna to robiła,
ale kiedy na nią patrzył, wiedział, że wszystko jest możliwe. Jakby mógł
pokonać każdą przeszkodę, mając ją u swojego boku.
Uwielbiał chwile, jak w zabawny sposób pocierała dłonią czubek nosa, gdy tylko czuła się w jakiś sposób skrępowana. Albo gdy jej policzki przybierały
delikatny różowy kolor, gdy ją onieśmielał. Jeszcze bardziej uwielbiał, jak
powstrzymywała śmiech, a jej usta próbowały nie zdradzić uśmiechu, w momencie gdy
powiedział coś naprawdę głupiego. Uwielbiał ją przytulać, chłonąc przy tym woń
jej słodkich perfum. Dotykać jej delikatnej cery, zawsze idealnej. Kochał
sposób, w jaki jej usta go hipnotyzowały. Wabiły go w najmniej oczekiwanych
momentach. Pełne, o kolorze dojrzałych malin. Smakowały nieziemsko.
Miała zaledwie dziewiętnaście lat, ale nigdy nie spotkał tak dojrzałej,
a jednocześnie nadzwyczaj zakręconej dziewczyny. Potrafiła się zmieniać, dzięki
czemu była dla niego największą niespodzianką.
Każdego dnia kochał ją jeszcze bardziej. Zakochiwał się na nowo w jej
czekoladowych oczach, melodyjnym śmiechu, głosie, który za każdym razem działał
na niego kojąco. Nigdy nie wyobrażał sobie, że będzie w stanie pokochać kogoś
tak bardzo, jak tą dziewczynę. Ukradła jego serce, a on miał nadzieję, że już
nigdy nie będzie chciała go oddać. Na pewno nie wróciłoby na swoje dawne
miejsce.
Trzymał dłoń dziewczyny, nieznacznie
masując palcem jej delikatną i bladą skórę. Próbował trzymać się i zdecydowanie
nie rozklejać. Choć dziewczyna leżała teraz w śpiączce w szpitalnej sali,
chciał być dla niej oparciem i pokazać, że skoro on teraz się nie rozpadł na
drobne kawałeczki, ona także nie powinna. W pomieszczeniu dało się usłyszeć
jedynie rytmiczne pikanie elektrokardiogramu. Być może to właśnie rytm jej
serca powodował, że wciąż trzymał się na nogach, czekając na przełomowy moment,
kiedy jej powieki uchylą się, a on będzie pierwszą osobą, którą dziewczyna
ujrzy po przebudzeniu.
Niejednokrotnie rozmawiał z
lekarzem prowadzącym, który wciąż powtarzał, że Ivy lada dzień wybudzi się ze
śpiączki i jeszcze wszystkim pokaże, na co ją stać. Wierzył mu, ponieważ było
to jedyne zapewnienie, jakiego teraz potrzebował. Szczególnie, że wypadek
samochodowy, w którym jego dziewczyna była ofiarą nie należał do tych
delikatnych, a wszystko przez to, że Ivy nie była zapięta pasami. Uraz mózgu
był poważny, jednakże lekarze zapewniali go, że wszystko będzie w porządku.
- Zayn, może zdrzemniesz się trochę? Przez cały ten czas nie spałeś. Wiesz, że tak nie można – doszedł go doskonale mu znany głos Nialla. Chłopak wszedł do pomieszczenia na
tyle cicho, że Malik nie zdołał go usłyszeć. Albo Mulat był po prostu zbyt zajęty przysłuchiwaniem się rytmicznym uderzeniom urządzenia imitującym
bicie serca, że tego nie usłyszał.
Przyjaciele Zayna wiernie dotrzymywali mu towarzystwa w szpitalu, z tą
różnicą, że większość czasu spędzali na korytarzu. Oni także byli bardzo zżyci
z panną Blue. I choć trudno było im pogodzić się z tym, co spotkało
dziewczynę, Zayn nie ułatwiał im sprawy. Chłopak bez chwili wytchnienia spędzał
każdą minutę przy łóżku dziewczyny, wiedząc, że ta może obudzić się w każdej
chwili. Nie chciał przegapić tego momentu, musiał być wtedy przy niej.
- Jakiś czas temu zdrzemnąłem się na chwilę – odpowiedział, nie zaszczycając
blondyna nawet spojrzeniem.
- Na siedząco? – zapytał, choć doskonale znał odpowiedź.
– Proszę cię, wróć do domu i prześpij się trochę, ja przy niej posiedzę.
Nie uzyskując żadnej odpowiedzi, Horan był zmuszony udzielić jej sobie sam.
- Powiedz chociaż, co mogę dla ciebie zrobić – westchnął, przybliżając
się do przyjaciela.
W tym momencie ręka Ivy nieznacznie
się poruszyła, sprawiając, że Zayn na chwilę zamarł w bezruchu, w przeciwieństwie do jego serca, które momentalnie zaczęło wybijać głośne i
zupełnie pozbawione jakiegokolwiek rytmu uderzenia.
- Widziałeś to? – zawołał do blondyna.
- Poruszyła się!
W odpowiedzi dziewczyna zrobiła to po raz drugi, by następnie
nieznacznie poruszyć powiekami.
- Zawołaj lekarza! – Oznajmił stanowczo Zayn, obejmując dłońmi
kruchą rękę dziewczyny.
Niall zerwał się bez zawahania niczym usłuchany piesek, wybiegając z
sali, by popędzić w stronę gabinetu. Po drodze jednak nie szczędził sobie
komunikatów o wydarzeniu, którego był świadkiem.
Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie, by w końcu poradzić sobie z ostrym
światłem szpitalnych żarówek. Pokręciła w zdezorientowaniu głową, próbując
zrozumieć, gdzie się właśnie znajduje.
- Jesteś w szpitalu – popędził z wyjaśnieniami Zayn. – Wszystko będzie
w porządku, zaraz przyjdzie lekarz.
Zgodnie z obietnicą Malika drzwi pokoju otworzyły się ponownie, a do
pomieszczenia zawitał mężczyzna, wyglądający na około czterdzieści pięć lat.
Ciepłym uśmiechem powitał swoją pacjentkę. Malik delikatnie puścił dłoń
dziewczyny, odsuwając się od łóżka na krok.
- Witamy panią w szpitalu św. Tomasza w Londynie – powiedział, jakby
wygłaszał jakąś formułkę. Widocznie witał tak wszystkich pacjentów. – Miała
pani wypadek samochodowy, ale już wszystko jest w porządku. Są tu pani
przyjaciele i chłopak, proszę więc się niczym nie przejmować.
- James? Jest tutaj? Był ze mną w samochodzie? – zapytała łamiącym się
głosem.
Zayn poczuł, jak momentalnie słabnie, jego nogi robią się niczym z
waty, a serce bije w niezrozumiałym dla niego zwolnionym tempie.
Lekarz spojrzał ze zdezorientowaniem na ciemnowłosego chłopaka,
starając sobie przypomnieć jego imię. Szybko jednak zrozumiał, że nie zaszła tu
żadna pomyłka. W końcu sam brał autograf od czwórki jego przyjaciół, by móc
podarować w prezencie swojej chrześnicy. Miał za sobą wiele lat pracy, a takie
przypadki, jak ten zdarzały się często.
Dziewczyna miała uszkodzoną pamięć.
- Ivy – szepnął Zayn, czując, że jego ręce się trzęsą, zresztą tak samo jak
nogi. – Wiesz kim jestem? – zapytał łamiącym się głosem.
- Pracuje pan tutaj? – spytała zerkając przelotnie na Mulata. – Gdzie
jest James?
Malik wiedział, że jego oczy napełniają się łzami, jednak nie mógł nic
z tym zrobić.
- To ja. Zayn – oznajmił próbując jej przypomnieć. – Nic nie pamiętasz?
Ivy, to ja!
- Proszę się uspokoić – powiedział lekarz profesjonalnym tonem,
wciskając czerwony przycisk obok łóżka pacjentki. – Takie rzeczy się zdarzają.
- Ivy, to ja, Zayn – kontynuował ciemnowłosy.
Dziewczyna spoglądała na niego zupełnie nie rozumiejąc, co się właśnie
rozgrywa. Choć próbowała przypomnieć sobie twarz chłopaka, nie potrafiła.
- Siostro, proszę wyprowadzić odwiedzającego – doszedł go głos lekarza,
który odbił się od niego jedynie echem.
Malik poczuł na sobie rękę kobiety, która kierowała go ku wyjściu z
sali. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie, jednak dla Zayna i tak
rozgrywało się to zbyt szybko.
- Proszę się uspokoić, lekarz zaraz zbada pacjentkę – powiedziała w
momencie, gdy dobiegło do nich czterech chłopaków.
Kobieta widząc, że Malik jest pod opieką przyjaciół oddaliła się, by
chwilę później wejść do pomieszczenia, w którym znajdowała się lekarz.
- Co się stało? – zapytał Liam, kładąc dłoń na ramieniu chłopaka, by w
ten sposób okazać mu swoje wsparcie. Mulat jednak odsunął się, zakładając obie
ręce na głowę, jakby starając się przyswoić to, co przed chwilą miało miejsce.
Stanął pod ścianą, by chwilę później zsunąć się po niej na podłogę. Nawet nie
starał się powstrzymać spływających łez.
Chłopcy nie często mieli okazję zobaczyć płaczącego Zayna. A dokładnie
był to ten nieliczny przypadek, kiedy mogli być tego świadkami. W dniu śmierci
dziadka Malika po raz pierwszy zobaczyli łzy chłopaka, za drugim razem powodem
była właśnie Ivy, tak jak i tym razem. Wiedzieli, że stało się coś strasznego.
- Ona mnie nie pamięta – wyjawił w końcu. – Nie ma pojęcia, kim jestem
– zakończył, wprowadzając tym samym chłopaków w całkowicie osłupienie.
Świetny prolog, lekki, przejrzysty i wprowadza w sytuację. Oczywiście jest też bardzo poruszający, złamałaś rutynę: przeciętna polska dziewczyna jedzie jakimś cudem do Londynu i poznaje One Direciton. Tu sytuacja jest inna! Pierwszy raz (no, może z wyjątkiem 99 days without you) utożsamiam się z członkiem 1D, a nie z dziewczyną. Jesteś moją idolką...
OdpowiedzUsuńTo jest , cudowne ! <3 . Dziewczyno masz talent :))).
OdpowiedzUsuńnooo to jest niesamowite nie wiem jak moglas dostać tylko jeden komentarz. ludzie sa bez serca
OdpowiedzUsuń