wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 10 - Cause all my life I've been waiting for a girl like you to come around...


            Choć z całych sił próbował się skupić na tekście piosenki, którą stworzył razem z chłopakami kilka dni wcześniej, teraz wydawało mu się to niemożliwe. Miał nanieść poprawki do swojej solówki, ale Ivy leżąca obok starała się mu to utrudniać, jak tylko mogła. Nie odzywała się ani słowem, jednak to wcale nie oznaczyło, że nie mogła przeszkadzać mu w inny sposób.
- Mogłabyś przestać mnie gilgotać? – zapytał, wywracając oczyma, choć prawdę mówiąc, bardzo podobało mu się to, że uwaga dziewczyny spoczywa właśnie na nim. Trzymała głowę na jego ramieniu, co chwila lekko odchylając ją do tyłu, by móc delikatnie dmuchnąć w szyję chłopaka, doskonale wiedząc, że doprowadza go to do szału.
- Ależ ja mam cały czas rączki przy sobie - oznajmiła poklepując się po udach, na których trzymała grzecznie swoje dłonie.
Zaśmiała się niewinnie, widząc, jak chłopak stara się nie uśmiechnąć. Nie było to jednak możliwe, gdyż śmiech Ivy był najbardziej zaraźliwą rzeczą, jaką znał.
- Zostaw to i pobaw się ze mną - zamruczała mu do ucha spokojnym, ściszonym głosem, który działał na Malika, jak nic innego.
- Przecież wiesz, że muszę to skończyć do jutra. Zapomniałaś, że zamykają mnie w studio na kilka godzin?
- Właśnie chodzi o to, że nie zapomniałam - zajęczała. - Pobaw się ze mną, no!
Zayn wydawał się bić z myślami. Wiedział, że jeśli dzisiaj nie naniesie ostatecznych poprawek, jutro chłopcy - a w szczególności Liam - rozszarpią go na strzępy.
- Niech będzie - zaśmiał się melodyjnie odrzucając na bok kartki papieru, które dotąd trzymał na kolanach. Zwinnym ruchem przesunął się na łóżku, by znaleźć się nad dziewczyną. Przylegając do niej ciałem uśmiechnął się łobuzersko.
- To w co chcesz zagrać? – zapytał, poruszając znacząco brwiami.
Ivy uśmiechnęła się tryumfalnie, po czym niespodziewanie wymknęła się spod ciała Malika i zeskoczyła szybko z łóżka. Sięgnęła pod nie, by po chwili na pościeli ułożyć duże zielone pudełko.
- Scrabble! - zawołała wesoło. - Całe wieki w to nie grałam!
Malik podrapał się po głowie zupełnie zdezorientowany. Z pewnością nie takie gry chodziły mu po głowie.
- Scrabble! - zawołał z udawanym entuzjazmem.


            Zayn przechadzał się po mieszkaniu w poszukiwaniu inspiracji, która pomogłaby mu wymyślić, jak zbliżyć się teraz do dziewczyny. Choć po ostatniej nocy rozmawiali ze sobą częściej, Malik wcale nie był tym usatysfakcjonowany, gdyż samymi rozmowami nie mógł umocnić nici porozumienia, którą udało się im stworzyć. Przechodził z kuchni do pokoju, jakby starając się wpaść na magiczny pomysł, który pozwoli mu spędzić miło dzień z Ivy, ale jedyne co zaprzątało jego głowę, to masa wspomnień związanych z dziewczyną. Miał dość siedzenia w mieszkaniu, często w zgubnej ciszy, która kiedyś rzadko występowała u nich w domu. Przecież tu zawsze coś się działo! Wiele by oddał, by zagrać teraz z Ivy nawet w głupie Scrabble.
Z gorączkowych myśli wybudził go dźwięk telefonu. Podbiegł szybko do kuchni, gdzie zostawił wcześniej urządzenie, po czym niezwłocznie odebrał.
- Jak się mają moje gołąbeczki? - zapytał Louis rozbawionym głosem. Chwila ciszy po wypowiedzeniu tego zdania z pewnością posłużyła Tomlinsonowi, by zrozumieć, że nazywanie ich teraz gołąbeczkami ni jak ma się do ostatnich wydarzeń.
- Cześć Lou - odpowiedział beznamiętnie Zayn, zupełnie ignorując jego pytanie.
- Mam nadzieję, że nie macie żadnych panów na dzisiejszy dzień, gdyż mamy zamiar wybrać się całą grupę do parku. 
- Po co?
- Powagi, chłopcze! - zawołał oburzony Louis. - Już nie pamiętasz, jak ostatnim razem moja drużyna skopała wam tyłki? Jeśli dobrze pamiętam, to właśnie ty tak domagałeś się rewanżu.
- Wygraliście jednym golem - przypomniał mu Zayn, kręcąc z politowaniem głową.
- Wygrana, to wygrana - odpowiedział dumnie. - Więc jak? Stawiasz się dzisiaj na polu bitwy, czy chowasz głowę w piasek? Szczerze powiedziawszy, nie myślałem, że poddasz się walkowerem.
- Przecież nie powiedziałem, że nie przyjdziemy! - oburzył się Malik.
- Może nie powiedziałeś, ale śmierdzi od ciebie tchórzostwem na odległość. Rozumiem, że się boisz, na twoim miejscu też bym się bał.
- Oj zamknij się, Lou! Widzimy się w parku, tam gdzie zawsze.
- Zostały ci tylko dwie godziny do przygotowania się psychicznie na porażkę. Do zobaczenia! - rozłączył się szybko chcąc tym jeszcze bardziej rozzłościć mulata. Jednak Zaynowi bardzo odpowiadała propozycja Louisa, gdyż jakby nie było mógł razem z Ivy w końcu wyrwać się z domu, na czym tak bardzo mu zależało. Tylko, będąc zły na Louisa nie mógł przyjąć tego do końca spokojnie
- Ivy... - zawołał, wiedząc, że jedyne co mu zostało, to przekonanie dziewczyny do wyjścia i spędzenia czasu z resztą znajomych.

~*~

Boisko w parku, było dość popularnym miejscem wśród młodzieży, dlatego Zayn i reszta chłopaków nie często z niego korzystali. Znaleźli odpowiednie miejsce dla siebie, z dala od ludzi. Za bramki służyła im odległość pomiędzy wybranymi drzewami, a środek boiska był wyznaczony na oko. Wiązało się to oczywiście z szeregiem oszustw, które podczas ich gry były na porządku dziennym. Rozgrywki te można było określić jako nieczyste, ale nie ze względu na ilość fauli, jakby można było się domyślać. Tu chodziło o coś więcej.
Każdy z nich próbował najróżniejszych sztuczek, by zwieść przeciwnika na manowce, ale zdecydowanie najlepsze były w tym dziewczyny. Szczególnie, że Danielle doskonale umiała rozpraszać Liama, który poddawał się tym drobnym oszustwom naprawdę lekko. Eleanor też była twardym graczem, dlatego za każdym razem jak Louis kompletował swoją drużynę starał się wybierać ją jako pierwszą, gdyż w innym wypadku mógłby być to zwiastun jego przegranej. Chłopców taktyka była oparta na sile fizycznej, gdyż po prostu bez zbędnych ceregieli widząc swoją dziewczynę przy piłce szybko łapali ją w pasie i odciągali kilka kroków dalej.
Louis zawsze zostawał kapitanem jednej z drużyn, co stało się już niemalże rutyną. Choć podział był zróżnicowany, gdyż nie sposób było przewidzieć, kogo wybierze przeciwnik, Louis był zawsze bojowo nastawiony i liczył na wygraną. Tym razem w jego drużynie znalazł się Harry oraz Ivy i Danielle. Można było pomyśleć, że dwie dziewczyny nie wróżą nic dobrego, ale nic bardziej mylnego. Nie dość, że Ivy była świetnym graczem, to dodatkowo nikt tak skutecznie nie rozpraszał Zayna, jak ona.
- Drużyno, do mnie! - zawołał Louis, a momentalnie obok niego stanęli pozostali gracze. Tomlinson spojrzał z uwaga na przeciwników stojących po drugiej stronie boiska, ochoczo rozmawiających na temat swojej taktyki. Tym razem jego przeciwnikami byli: Zayn, Naill, Liam i, oczywiście, Eleanor, której obawiał się najbardziej.
- Stoję na bramce - powiedziała Danielle z taką radością, jakby zaklepywała sobie najlepszą pozycję.
- Kryję Nialla, nie wiadomo, kto tym razem zagra w ataku - oznajmił Harry kładąc ręce na biodrach, by po chwili zacząć kręcić duże koła. Być może miała być to rozgrzewka, jednak wyglądało to tak komicznie, że Ivy nie była w stanie powstrzymać śmiechu.
- Eleanor - westchnął Lou, zdając sobie sprawę, że będzie to ciężki mecz. - A ty, Blue, tak się nie ciesz, bierzesz Zayna.
- Możemy się wymienić. Nawet ja się domyślam, co szykuje dla ciebie El – oznajmiła, spoglądając mimowolnie w stronę przeciwników, by przyjrzeć się uśmiechniętej twarzy Calder. - A Zayn jest ode mnie większy i silniejszy, więc jak dobierzemy sobie przeciwników...
Przerwał jej głośmy śmiech Harrego, który zachowywał się tak, jakby usłyszał najlepszy żart w swoim życiu.
- No co? - oburzyła się Ivy.
Styles podszedł do niej, otaczając ją ramieniem, a z twarzy nie schodził mu uśmiech.
- Słoneczko - zaczął. - Tu nie chodzi o masę ciała, tylko o pomysł na pokonanie przeciwnika.
- Jak niby mam pokonać Zayna? - zdziwiła się.
- Zdaj się na swoja intuicję - oznajmił Harry poruszając znacząco brwiami.
Ivy momentalnie wyswobodziła się spod jego ramienia, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Został jeszcze Liam - przypomniała szatynka.
- Dlatego, właśnie jestem na bramce - wyjaśniła Danielle uśmiechając się łobuzersko.
Każdy wydawał się już mieć obmyśloną dokładnie taktykę, co wydawało się całkiem zrozumiałe, gdyż nie był to ich pierwszy mecz. Jedynie Ivy wydawała się być lekko zagubiona.
Zdaj się na swoją intuicję – pomyślała, spoglądając w stronę Zayna.
- Co się tak grzebiecie? - zawołał nagle Lou w stronę pozostałej grupy znajomych. - Czyżbyście grali na zwłokę?
Tomlinson wydawał się być całkowicie pewny swojej wygranej, co momentalnie spowodowało, że i Ivy zaczęła w nią wierzyć.
- Dobry żart - zawołał Liam, przechodząc na środek boiska.
- Na pozycje! - krzyknął Lou pewnym głosem, choć każdy wiedział, że jest to tylko złudne, bo chłopak bawi się przy tym, jak dziecko.
Danielle zaczęła biec w stronę bramki wyznaczonej pomiędzy drzewami.
- Niall! - zawołał zdezorientowany Payne. - Zmiana pozycji! Ja idę na bramkę!
Dani roześmiała się głośno.
- Nie mów, że się mnie przestraszyłeś – zawołała, robiąc smutna minę, ale po kilku sekundach znowu się roześmiała.
Widocznie Payne łudził się, że jego dziewczyna nie stanie na bramce, gdyż za każdym razem, kiedy to robiła, próbując strzelać gole starał się robić to znacznie lżej, by w jakikolwiek sposób jej nie skrzywdzić. Nie było to wcale takie proste, biorąc pod uwagę fakt, że każdemu jakimś stopniu zależało na wygranej.
- Pokaż na co cię stać, kochanie - zawołała słodkim głosem robiąc przy tym minę niewiniątka.
Mecz się w końcu rozpoczął.

~*~

Ośmiu graczy na boisku mogłoby wydawać się idealnym rozwiązaniem. W końcu owe boisko nie było tak wielkie, jak powinno, ale jak się za każdym razem okazywało, niewiele miało to z tym wszystkim wspólnego. Tutaj chodziło tylko i wyłącznie o to, by przechytrzyć przeciwnika, a na końcowy wynik zwracał uwagę tylko Louis, który starał zawsze ukazać przed pozostałymi swoja wygraną, jak tylko mógł. Robił to jednak w tak zabawny sposób, pokazując przy okazji, że tak naprawdę to tylko liczby, a liczy się jedynie dobra zabawa. Taka była prawda. Nikt z całej ósemki nie skupiał się tak bardzo na strzelaniu goli, jak na rozpraszaniu swoich przeciwników.
Eleanor była zdecydowanie faworytem tego meczu i przyznał to nawet Louis, który okazał się być całkiem bezsilny względem swojej dziewczyny. Ivy z początku była dość nieśmiała, jednak widząc zachowanie swoich znajomych, którzy - a przede wszystkim Harry - nie widzieli nic złego w obalaniu  swojego przeciwnika na ziemię krzycząc, co rusz to dziwniejsze rzeczy. W końcu Ivy postanowiła poddać się chwili i jej pierwsze próby okazały się jak najbardziej skuteczne. Zayn, raz otoczony przez Louisa i Harrego widząc Rowenę krzyczącą do niego „podaj Zayn, jestem wolna”, nie zastanawiając się długo kopnął w jej stronę piłkę i zaraz po tym uświadomił sobie, że przecież Blue nie jest zawodnikiem z jego drużyny. Szatynka także atakowała Malika w inny sposób, a mianowicie próbując doprowadzić go do śmiechu gilgotaniem i choć chłopak przez dłuższą chwilę upierał się, że to na niego nie działa, Ivy wcale nie  była taka ufna.
Mecz się jednak musiał w końcu zakończyć i choć każdy z nich był zasapany z wielkim żalem schodzili z boiska. Louis radośnie podśpiewywał z Harrym wymyśloną przez nich piosenkę o kolejnej wygranej, jednak i po chwili przyłączył się do nich Niall, który pomimo przegranej swojej drużyny był bardzo radosny.
Zayn już dawno nie był taki szczęśliwy. Patrząc na rozpromienioną Ivy, która co chwila śmiejąc się głośno komentowała banalne żarty pozostałych chłopaków, zdawał sobie sprawę, że jego serce już dawno nie było przepełnione taką radością. Nie miał odwagi prosić o więcej, mając przy sobie najlepszych przyjaciół i wspaniałą dziewczynę, której z twarzy nie schodził teraz uśmiech. Taką chciał ją właśnie widzieć przez kolejne dni. Wesołą i niewinną. Nie kłopoczącą się wydarzeniami z ostatnich dni i żyjącą chwilą. Chwilą, która mogła przynieść jej tak wiele radości.


16 komentarzy:

  1. hghghg zgon -.-. JA chce dalszą część ! <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Powinnam podać Cię do sądu.
    Za świadomą torturę...
    Co z tego, że uśmiech mi nie schodził z twarzy cały ten czas, skoro tak szybko się to skończyło? ; (
    I ''ten rozdział pojawił się zaskakująco szybko'' ? to dla mnie były wieki, dobrze o tym wiesz...serio, chcesz zmusić mnie, żebym już TRZECI raz czytała całego bloga od początku?...
    Ale pomysł z meczem - zajebisty, ja bym nigdy na to nie wpadła, a tym bardziej nie opisałabym tego tak świetnie, jak Ty!

    Piszesz zajebiście, jestem Twoją fanką, kocham Cię - będę to pisać pod każdym postem, ale chyba nigdy nie będę szczęśliwa, że rozdział był taki długi ;(
    mimo to, dziękuję, że piszesz i mnie znosisz <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie rozumiem, jak można przerwać opowiadanie, zwłaszcza twoje. Nie wiem czemu, ale tak cholernie bardzo domagam się następnej części, którą chciałabym, żeby była długa, chociaż znając ciebie nic długiego to nie będzie, wręcz przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bosskie, bosskie, bosskieee! ;D Pomysł z meczem wprost genialny. ^^ w końcu coś promiennego i wesołego. Tylko szkoda, że drużyna Zayna przegrała.. ;(
    Rzeczywiście rozdział pojawił się szybciej niż poprzednie. Fajnie. ;) tylko szkoda, że jest taki krótki. ;p

    Do następnego!
    Andziaaaa. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. " Zdaję sobie sprawę, że rozdział nie jest idealny... "
    Czy Ty w ogóle wiesz co piszesz . ?! To był jeden z najlepszych rozdziałów . :D . Z niecierpliwością czekam na następny . :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze powiem, że bardzo mi się podoba ten rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. miałam napisać, że szkoda, że taki krótki ten rozdział, ale przewinęłam go jeszcze raz i stwierdziłam, że obiektywnie to wcale nie był krótki:) po prostu fenomenalnie się Ciebie czyta, dlatego zawsze chciałoby się więcej i więcej!
    dziękuje za Twój wspaniały komentarz u mnie! Naprawdę bardzo dużo u mnie znaczy :*
    przy okazji zapraszam na nowy rozdział! www.chemistry-is-all-around.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. chyba kpisz z tym, że rozdział nie jest idealny! na tym blogu każdy jest idealny, bez względu na to o czym jest i jak długi jest! cieszę się, że Zayn w końcu poczuł radość! trochę się rozpromienił!

    OdpowiedzUsuń
  9. jedno wielkie 'AWWWWWWWWWWWWWWW'. dawno nie czytałam czegoś tak słodkiego. idealnie. tak po prostu. szkoda tylko, że takie krótkie :(
    bardzo mi tym rozdziałem poprawiłaś rozdział, mówię Ci. miałam uśmiech przez cały czas, jak to czytałam. wspaniale. mam nadzieję, że co nowego dodasz rozdział następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * bardzo mi tym rozdziałem poprawiłaś humor haha wybacz za ten bład

      Usuń
    2. *mam nadzieję, że szybko dodasz coś nowego hahaha tak mnie rozkojarzylas to porobiłam jakies pojebane błędy XD

      Usuń
  10. Już dodałam do linków. W dwa dni przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod wrażeniem. Robisz mało błędów, masz bogaty język i świetnie dobierasz słowa. Podoba mi się sposób, w jaki opisujesz uczucia towarzyszące Zaynowi. Dawno nie czytałam tak wzruszającej historii z One Direction w roli głównej. Życzę weny i czekam na następny!
    Ostatni-oddech.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu, Ty jesteś wspaniała. Po prostu brak słów. Pierwszy raz coś takiego czytam i jestem dumna, że w Polsce są również tak utalentowane nastolatki. Czuję, jakbym czytała coś w stylu '99 days without you', jakby coś amerykańskiego, bo rzadko zdarza się, by ktoś w Polsce pisał tak wspaniale. Na prawdę, jestem pod ogromnym wrażeniem. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. new: www.chemistry-is-all-around.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń