poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział 5 - There’s still a little bit of your words, I long to hear...

Zayn uwielbiał spędzać czas z przyjaciółmi, jednak tym razem z utęsknieniem wyczekiwał ich wyjścia. Chciał zostać z Roweną sam na sam, mając nadzieję, że tym razem będą mieli okazję spokojnie porozmawiać. Było to niemalże jego marzeniem, gdyż odkąd poznał Ivy rozmowy z nią zawsze sprawiały mu ogromną przyjemność. Były dla niego jakiegoś rodzaju odskocznią.
Teraz dziewczyna siedziała na ich sypialnym łóżku, na którym również leżała Zavy. Szatynka rozpieszczała psinę głaszcząc ją i drapiąc za uszami. Co chwila zwracała się do niej słodkimi słówkami, by chwilę później zaśmiać się melodyjnie z reakcji czworonoga.
Zayn stał oparty o framugę drzwi przyglądając się swojej dziewczynie i zwierzakowi, którego sam sprezentował jej kilka miesięcy temu.
Ivy uniosła głowę spoglądając na Malika z uśmiechem.
- Danielle powiedziała, że kupiłeś ją dla mnie – zagaiła, nadal nie spuszczając z twarzy delikatnego uśmiechu. Uśmiechu, dla którego Zayn był gotów oddać naprawdę wiele. – Powiesz mi, jak to się stało?
Zayn pamiętał to, jakby zdarzyło się to wczoraj. Zresztą, wszystkie wspomnienia były mu ostatnio szczególnie bliskie.

Rozmowa z Ivy na temat wylotu do Ameryki Północnej była dla Zayna naprawdę ciężka. Nie chciał zostawiać dziewczyny samej w domu. Zbyt dobrze ją znał. Nie mógł też przecież prosić Danielle, by przez ten czas zamieszkała z Blue, bądź też wzięła ją do siebie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Rowena nie lubi spędzać nocy sama, gdyż samotność pod każdą postacią niezmiernie ją przerażała. Był to lęk, którego nie mogła się pozbyć. Dziewczyna mimo to zachęcała Malika do wyjazdu, zupełnie zapominając o  możliwości odrzucenia przez nich prepozycji tak znakomitej trasy koncertowej. Z pewnością nie przez nią! Nie mogła jednak polecieć tam z Zaynem. Miała wiele do zrobienia tu na miejscu, w Londynie. Nie mogła też od tak zostawić pracy w teatrze, przecież wszyscy tam na niej polegali. Dlatego, pewnego dnia, kiedy wylot z kraju był już przesądzony, Zayn nagle rozpłynął się w powietrzu i nikt nie wiedział, dokąd się udał.. Co więcej, specjalnie zostawił telefon w domu, by nie być zmuszonym go odbierać. Bo przecież, gdyby to zrobił musiałby okłamać Rowenę, a tego zdecydowanie nie chciał.
Przekręcił klucz w zamku, by chwilę później pchnąć drzwi mieszkania.
- Zayn, zamorduję cię! – krzyknęła na wejściu Ivy, biegnąc z sypialni do niewielkiego przedpokoju. – Nie masz pojęcia, jak się o ciebie martwiłam!
Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie przyglądając się swojemu chłopakowi z ogromną uwagą.
- Co to jest? – zapytała wskazując na trzymane w rękach chłopaka pudełko i mrużąc przy tym oczy.
- Przepraszam – zaczął – ale nie mogłem inaczej. Zbyt dobrze cię znam, panno Blue.
- Co tym razem przeskrobałeś, Malik? – zapytała zakładając ręce na piersi.
Zayn zaśmiał się mimowolnie.
- Dlaczego myślisz, że coś przeskrobałem? Trochę wiary!
Nic nie odpowiedziała. Czekała, aż chłopak sam ruszy z wyjaśnieniami.
Tymczasem Zayn minął ją przechodząc do sypialni. Trzymane dotychczas pudełko położył ostrożnie na łóżku odwracając się do swojej dziewczyny.
- Roweno Ivy Blue, – zaczął oficjalnie – dobrze wiesz, że ciężko przychodzi mi zostawienie cię samej w tym wielkim mieście…
- Nie jestem już dzieckiem, Javadd – przypomniała mu, używając jego drugiego imienia. Zawsze to robiła, gdy ten używał jej pierwszego, którego po prostu nie znosiła. Nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego rodzice wybrali dla niej takie imię. Dlatego, by go unikać po prostu kazała na siebie wołać Ivy.
- Możesz mi nie przerywać? – zapytał, próbując zachować kamienną twarz, jednak jego usta mimowolnie wykrzywiły się w uroczym uśmiechu. – Tak więc, zbyt bardzo cię kocham, by zostawić cię samą. Dlatego, znalazłem ci towarzysza. A właściwie towarzyszkę!
- Zayn! – ponagliła go, panicznie spoglądając na pudełko.
Malik nie mogąc już dużej wytrzymać ponownie złapał przeniesioną przez siebie rzecz, która po bokach miała wycięte szczeliny. Rozchylił dwa nachodzące na siebie płaty, w momencie gdy Ivy nachyliła się tuż nad jego ramieniem, nie mogąc poskromić swojej ciekawości.
Gdy tylko ujrzała biszkoptową kulkę leżącą w samym koncie pudełka jęknęła oczarowana widokiem.
- Kupiłeś mi pieska? – powiedziała rozczulona, sięgając po przestraszonego czworonoga. Mechanicznie przytuliła go do piersi jak ukochanego pluszowego misia.
- Już nie będziesz musiała podczas moich wyjazdów spać ze Słoniem Thomasem.
Szatynka otworzyła szeroko buzie, mierząc Zayna srogim spojrzeniem.
Ivy była jedną z tych nielicznych już pełnoletnich osób, które posiadają pluszowe zabawki. Blue miała dokładnie jedną – Słonia Thomasa.
- Spokojnie, twoja tajemnica jest ze mną bezpieczna – powiedział, kładąc dłonie na jej biodrach.
Zayn wiedział o Słoniu Thomasie od momentu, kiedy zaczęli się ze sobą spotykać „na poważnie” i wcale mu to nie przeszkadzało, co więcej, uważał to za słodkie.
Rowena stanęła na palcach, uśmiechając się ciepło do Zayna,  po czym złożyła na czubku jego nosa delikatny pocałunek.
- Uważasz, że cię zastąpi? – zaśmiała się.
- Sprzedawca powiedział, że może obronny pies to nie jest, ale z pewnością nie da cię skrzywdzić. Zresztą już sobie z nią pogadałem, – wskazał na psa – obiecała, że będzie cię pilnować i bronić, jak tylko potrafi.
Rowena zaśmiała się wesoło sprawiając, że i na twarzy Malika również pojawił się uśmiech.
- Teraz mamy znacznie poważniejszy problem na głowie niż moje bezpieczeństwo – oświadczyła po chwili. – Jak ją nazwiemy?
Zayn zagryzł dolną wargę. Tylko tej kwestii nie wziął pod uwagę.
- Cholera – jęknął.


Ivy ponownie uśmiechnęła się do Zayna. Musiała przyznać, że zdołała przez ostatni czas polubić tego chłopaka. Zastanawiała się nawet „jak można go nie lubić”, w końcu był przesympatyczny. Choć z pozoru wyglądał, jak typowy niegrzeczny chłopiec, jego wnętrze okazało się zupełnie inne.
Dodatkowo był niemalże na każde jej zawołanie, co czasami nieco ją bawiło. Zdołała już nawet poznać jego nawyki, a jednym z nich było nerwowe zagryzanie dolnej wargi. Wydało jej się to jednak niezwykle urocze, ale w żadnym stopniu nie miała zamiaru się zdradzić.
- Często wyjeżdżaliście? – zapytała po tym, jak Zayn krótko opowiedział jej o pojawieniu się Zavy w ich domu.
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem, czy aż tak często, ale kiedy już to się zdarzało potrafiliśmy zniknąć z Londynu na co najmniej tydzień.
- Nie przeszkadzało mi to?
Zayn podszedł do dużego łóżka zasiadając po jego przeciwnej stronie.
- Ostatnio od rana do wieczora siedziałaś w teatrze – wyjaśnił.
- Tak – westchnęła. – Danielle coś o tym wspominała.
- Ale byliśmy w stałym kontakcie – kontynuował. – Nie byłaś sama – przypomniał jej po chwili. – Zavy dzielnie się tobą opiekowała. Co prawda, musiałaś zamawiać jedzenie do domu – urwał lekko się krzywiąc.
Ivy roześmiała się gwałtownie.
- Jednego możemy być pewni. Z pewnością mój talent kulinarny nigdy się nie zmieni.
- Z grzeczności nie zaprzeczę – oznajmił Zayn, próbując brzmieć jak najbardziej poważnie.
Dziewczyna pokręciła głową z niedowierzaniem, sięgając po poduszkę i mechanicznie rzucając nią w stronę chłopaka. Nie było dla niej to niespodzianką, kiedy Zayn pochwycił ją w locie. Widocznie, był już do tego przyzwyczajony.
- Przeglądałam twittera – zagaiła. – Nie miałam pojęcia, że jest tam aż tyle ludzi – zaśmiała się. – To niesamowite, jak wasi fani się o mnie troszczą. Dostałam chyba z milion wiadomości!
- Zawsze tak było – wzruszył ramionami. – Co prawda, po pierwszej naszej randce byłem mocno przerażony, gdyż nie sądziłem, że przyjmą cię z otwartymi ramionami. Danielle z początku też przecież nie miała lekko. Ale pokochali cię tak szybko, jak ja.
Ivy zawahała się. Ostatnie zdanie wypowiedziane przez chłopaka usłyszała bardzo wyraźnie, jednak nie wiedziała, jak ma się do niego ustosunkować. Przecież nic nie mogła mu odpowiedzieć. Ledwo go znała.
Kierowało nią tylko dziwne przeczucie, którego nie mogła nawet zrozumieć. Wiedziała, że coś jest w tym chłopaku, co ją do niego przyciąga, ale jeszcze nie wiedziała, co.
- Może wyjdziemy z nią na spacer? – zapytała Ivy.
Pies momentalnie podniósł się unosząc uszy i pokazując tym samym, jak słowo „spacer” działa pobudzająco.
Zayn zaśmiał się z reakcji czworonoga, który tylko w momencie, gdy Zayn się uniósł zeskoczył z łóżka.
- Chyba Zavy ten pomysł się spodobał – zaśmiał się Malik.
Gdy tylko szatynka zsunęła się z łóżka psina zaczęła ganiać swój własny ogon powodując szerokie uśmiechy na twarzach swych właścicieli.
Nie minęła minuta kiedy cała trójka kierowała się ku wyjściu z mieszkania, by wspólnie przechadzać się ulicami Londynu.
Ivy nie do końca wiedziała, dlaczego to zaproponowała. Coś nią poruszyło. Tylko co?
Nie była w stanie sobie wyobrazić radości Zayna, którą odczuwał, gdy tylko zadała to pytanie. Nie miała pojęcia, że jego serce nagle zabiło szybciej, by chwilę później zaprzeć mu dech w piersiach. Czuł się tak, jakby szedł z dziewczyną na pierwszą randkę. Tyle, że z Ivy zaliczył ich już miliony. Każda jednak zawsze była zupełnie inna. Każda pozwalała mu poznać swoją dziewczynę z innej strony.
Nikogo dotąd nie kochał tak mocno. Nikogo dotąd tak nie pożądał. O nikim nigdy tak nie marzył, jak o Rowenie Ivy Blue – dziewczynie, która skradła jego serce. Dzięki niej jego życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Potrafiła jednym spojrzeniem sprawić, że z niegrzecznego chłopca, noszącego maskę ignorancji, stawał się czuły i pełen ciepła.
Nauczyła go, jak kochać. Pokazała mu prawdziwe życie. Prawdziwe uniesienia, rozterki i pożądania. W ostatnim czasie zadawała mu niewyobrażalny ból, choć zupełnie sobie z tego nie zdawała sprawy. Jednak każde, nawet te najdrobniejsze uczucie było warte sekundy spędzonej z Ivy.
Pokochał ją i wiedział, że może ją nazwać tą jedyną.

Z nią miał wszystko, był kim tylko sobie wymarzył. Więc kim był bez niej?

2 komentarze:

  1. Cieszę się bardziej niż Malik i Zavy razem wzięci z ich wspólnego spaceru. kocham czytać KAŻDE wspomnienia Zayna! proszę, pisz ich jak najwięcej.

    OdpowiedzUsuń